black

black

piątek, 4 lipca 2014

DPL IX - Opowiadanie o laniu



Rozdział IX



               Był wieczór. David wrócił od Oakwella, u którego kolejny raz przeglądał materiały związane z pogróżkami, ale  niestety, nie znalazł niczego nowego. 

Myślał nad tym, gdy szedł wzdłuż korytarza na pierwszym piętrze, kiedy jego uwagę przykuły głosy, dochodzące z gabinetu. Podchodząc do uchylonych drzwi, usłyszał:

               –  No pomóż mi, Anabell…   błagalnie poprosiła Sara.

               –  Próbuję panienko, ale nie mogę go zdjąć – odparła zmartwionym głosem Anabell.

               –  Musisz   upierała się Sara   Przecież jeżeli pan Collins go zobaczy… Proszę, nie wydaj mnie.

Te słowa zaniepokoiły Davida. Wszedł do gabinetu.

               –  Tak myślałem, że was słyszę    zaczął niezobowiązująco    Coś się stało? 

Anabell i Sara spojrzały po sobie.

               –  Nie, nic takiego…   odparła niepewnym głosem Anabell   Właśnie zakładam panience plaster, bo się skaleczyła…

David zmarszczył brwi. Coś mu nie pasowało w tej historii. Przyjrzał się siedzącej na fotelu Sarze i stojącej obok Anabell, która trzymała chusteczkę przy jej uchu.

               –  Skaleczyła się w ucho?   zapytał z powątpiewaniem.

Gdy zarówno Sara jak i Anabell zaczęły się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu, podszedł do nich. 

Sara natychmiast się odwróciła i zakryła ucho obiema rękami.

               –  Pokaż się   poprosił.

               –  Nie   zaprotestowała, jeszcze bardziej się odchylając.

Po tej reakcji, David już wiedział, że zaraz zobaczy coś, co każe mu się chwycić za głowę. Przyciągnął fotel do siebie i z głośnym westchnięciem odwrócił go, by Sara znalazła się na wprost niego.

               –  Weź ręce   poprosił spokojnie.

Sara już nie miała jak ukryć tego, co tak skrzętnie chowała. Odsunęła ręce. Oczom Davida ukazało się opuchnięte ucho, w które był wbity jakiś stary kolczyk z czaszką, a wokół niego jawił się stan zapalny i to w pełnej krasie.

Nawet nie pytał, czy sama przebiła sobie ucho, bo to było widać jak na dłoni.

               –  No pięknie Saro   powiedział z przekąsem   Już bardziej zardzewiałego kolczyka nie mogłaś znaleźć?

               –  Panie Collins, to boli…   poskarżyła się, nagle szukając u niego ratunku.

               –  Nie dziwie się   odparł, spoglądając na nią wymownie.

Pomógł Sarze wstać i zaraz posadził ją na biurku.

               –  Anabell, przyniesiesz mi gazę i wodę utlenioną? – zwrócił się do pokojówki.

               Kobieta wróciła już po paru minutach. W tym czasie, David usunął kolczyk z ucha Sary, a gdy Anabell podała mu wodę utlenioną i gazę, przemył ranę. Bardzo szybko przestała krwawić, choć na pewno jeszcze długo będzie się goić.

               –  Lepiej?   zapytał po skończonym zabiegu.

               –  Tak. Już nie boli    uśmiechnęła się lekko i przelotnie spojrzała na Anabell, która obserwowała całą sytuację stojąc pod ścianą.

David pogładził ją po ramionach, ściągnął z biurka, a po chwili obrócił i dał kilka mocnych klapsów. Sara nawet nie pisnęła, jakby doskonale wiedziała, że to musiało się tak skończyć.

               –  Nigdy więcej nie rób takich rzeczy   skarcił ją   Mogłaś sobie poważnie zaszkodzić, rozumiesz?

Sara pokiwała nisko opuszczoną głową.

               –  Na pewno? No to zmykaj   powiedział na pożegnanie.

Sara była zaskoczona tak łagodnym podejściem Davida, ale posłuchała i opuściła gabinet.

Anabell również chciała wyjść, gdy usłyszała: 

               –  Ty też powinnaś dostać lanie…    mruknął David –  Sara zrobiła coś naprawdę głupiego, a ty pomagałaś jej to ukryć.

Był zdegustowany zachowaniem Anabell i rzucił tą uwagę bardziej w powietrze niż do niej, ale gdy się odwrócił i zobaczył ożywienie w oczach kobiety, to zrozumiał, że jego słowa nie trafiły w powietrze.

Przyjrzał się Anabell uważniej. Zaczęła spuszczać wzrok i zachowywać się, jak chcąca pozostać w cieniu myszka,  a mimo to coś mu podpowiadało, że pod tą nieśmiałą powłoką delikatności i spokoju czaił się ogień, gotowy do spopielenia barier, które sama sobie narzuciła. 

Postanowił to sprawdzić.

               Czy ty się mnie boisz, Anabell?   zapytał i podszedł do niej.

Nie odpowiedziała mu, ale po tym jak zapłonęły jej policzki domyślił się, że tylko częściowo miał rację.

               Czemu?    pytając, delikatnie zaczesał jej kosmyk włosów za ucho    Boisz się, że mógłbym przełożyć cię przez kolano i zbić jak małą, niegrzeczną dziewczynkę?

Kiedy oddech Anabell przyśpieszył, David zaczesał jej drugi kosmyk.

               Może powinienem – stwierdził nagle z zamysłem – Może powinienem sprawdzić, czy twoje pośladki czerwienią się tak samo, jak twoje policzki…

Anabell nie wytrzymała napięcia. Rzuciła się do drzwi, gdy David przywarł ręką do ściany i zablokował jej drogę ucieczki.

               Tak. Widzę, kiedy się rumienisz   wyjawił z diabelskim uśmiechem.

Teraz zawstydzona Anabell próbowała umknąć w drugą stronę i znów została zatrzymana przez jego rękę. Znalazła się w potrzasku, uwięziona między nim, a ścianą.

               Nie uciekniesz mi, Anabell. Nie uciekniesz… 

Powoli i bardzo pewnie, włożył rękę pod spódnicę Anabell. Czuł, że z nerwów miała mocno naprężone mięśnie, a jej skóra była pokryta dreszczem. Ścisnął ją za pośladek.

               Powiedz to   rozkazał szeptem.

               Co…?   wydyszała, bliska wybuchu, przed którym jeszcze się broniła.

Wsunął jej palce pod bieliznę. Anabell zadrżała. Zjechał niżej i zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy natrafił na miejsce, które go oczekiwało. Anabell jęknęła z rozkoszą.

               To… właśnie to…    szepnął z satysfakcją.

Błyskawicznie poderwał jej ciało i przemieścił się z nią w głąb gabinetu. Nie przewidziała, że obróci ją twarzą do biurka i na nim rozłoży jej ręce. Gdy to zrobił, sama rozsunęła nogi. Przyciągnął jej biodra do siebie i kiedy była tak wypięta jak teraz, ponownie zanurzył palce między jej uda. Anabell pochyliła głowę, poddając się jego ruchom, a kiedy najmniej się tego spodziewała, dostała klapsa. 

Teraz David zajął się suwakiem na jej plecach i z największą delikatnością rozpiął go, zrzucając strój pokojówki na podłogę. Widok prawie nagiego ciała Anabell sprawił, że jego oddech przyspieszył, a gdy wolno sunąc dłonią wzdłuż jej kręgosłupa zmusił ją, by się położyła i zobaczył jej wypięte pośladki, westchnął w myślach:

               Boże… Czemu nie zrobiłem tego wcześniej?

Miała na sobie koronkowe stringi w odcieniu bieli, stanik do kompletu, jasnobrązowe, gładkie rajstopy i podwiązki z niewielkimi kokardkami.  Całość dopełniały czarne buty na obcasach, które choć nie były wysokie, to pięknie eksponowały jej łydki.

Rozpiął pas. Anabell przyłożyła policzek do blatu, by w takiej pozycji czekać na jego dalsze posunięcie. Złożył go na pół i na razie tylko przejechał nim po jej krągłych pośladkach. Z trudem hamowała ruch swoich bioder, delikatnie kołysząc nimi na boki.

Teraz David rozwiązał Anabell włosy, a kiedy się rozlały, odgarnął je władczym ruchem z jej szyi oraz twarzy.

               Jesteś gotowa, Anabell?  –  zapytał.

               Tak...  –  szepnęła.

               Daj mi tu swoje rączki.

Gdy położyła dłonie na plecach, David skrzyżował je w nadgarstkach i dla pewności przytrzymał, by się nie zasłoniła w tym konkretnym momencie. Znienacka strzelił pasem po jej gołych pośladkach, a Anabell krzyknęła, nie głośno, ale krzyknęła.

To była tylko próba ze strony Davida. Chciał sprawdzić, jakie pragnienia kryły się w tym drobnym ciele. 

Wręczył jej pas w dłonie i szepnął do ucha:

               Jeśli go puścisz, Anabell… to resztę kary wymierzę ci właśnie tym pasem. 

Oddając go, dał jej też wybór, co Anabell zaakceptowała i zacisnęła palce na pasku.

Ponownie odgarnął włosy z jej twarzy i nie zwlekając już nawet chwili dłużej, stanowczo zakrył Anabell usta.

Wymierzył jej pierwszego klapsa, drugiego, trzeciego, a potem czwartego, piątego i szóstego. Stopniowo zwiększał siłę, a gdy poczuł na ręce ciepły oddech Anabell, pogłaskał ją po pośladkach, by po chwili znów unieść rękę i dać jej siódmego, ósmego i dziewiątego klapsa.

Rozchylone usta Anabell i jej zamknięte oczy dały mu jasno do zrozumienia, że zatracała się w tej karze, dlatego nie przestawał jej bić, dopóki nie usłyszał stłumionego jęku.

Wówczas zrobił chwilę przerwy, przejechał opuszkami po ciepłej i zaróżowionej skórze, a gdy Anabell się rozluźniła, jeszcze mocniej zakrył jej usta, równocześnie unosząc jej głowę.

Teraz stękała już po każdym klapsie, nieprzerwanie wypinając się, jakby uderzenia były dla niej słuszne i wskazane. Dopiero jak jej pośladki stały się gorące i czerwone, to zaczęła pokrzykiwać głośniej i David opuścił rękę, ale tylko po to, by zsunąć z Anabell stringi. 

Nagle włożył pod nią dłoń, uniósł jej biodra i dał serię mocnych klapsów, a Anabell wijąc się upuściła pas, nawet tego nie zauważając. 

Zaczęła nieprzytomnie ściskać go za ramię, dyszeć jak w gorączce, a on cały czas trzymał dłoń na jej kroczu.


Była już tak mokra, że i dla niego straciło znaczenie, że upuściła pas. Rozpiął spodnie, a następne jęki Anabell były głośniejsze i zobrazowały dokładnie to, co z nią zrobił na tym biurku.


... 

7 komentarzy:

  1. świetne - szkoda, że nie piszesz dalej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo przerwałam pracę nad tym opowiadaniem, ale nie porzucam go. :-)

      Usuń
    2. Fajnie by było gdybyś dalej o tym pisała i to ja najszybciej

      Usuń
    3. Strasznie mi miło to czytać :-) Obiecuję, że dokończę opowiadanie. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. To opowiadanie jest rewelacyjne - moim zdaniem najlepsze na blogu i jedno z lepszych jakie czytałam (a czytałam od kilku lat - to co ktoś pisze w temacie spank)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne kto by pomyślał że Anabel lubi takie zabawy..Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz pisz, to jedno z moich ulubionych opowiadań jakie czytałam naprawdę jest świetne.
    pozdro i dużo weny.

    OdpowiedzUsuń