Rozdział IX
Był wieczór. David wrócił od Oakwella,
u którego kolejny raz przeglądał materiały związane z pogróżkami, ale niestety, nie znalazł niczego nowego.
Myślał nad tym, gdy szedł wzdłuż
korytarza na pierwszym piętrze, kiedy jego uwagę przykuły głosy, dochodzące z
gabinetu. Podchodząc do uchylonych drzwi, usłyszał:
– No pomóż mi, Anabell… – błagalnie poprosiła Sara.
– Próbuję panienko, ale nie mogę go zdjąć – odparła zmartwionym głosem
Anabell.
– Musisz – upierała się Sara – Przecież
jeżeli pan Collins go zobaczy… Proszę, nie wydaj mnie.
Te słowa zaniepokoiły Davida. Wszedł
do gabinetu.
– Tak myślałem, że was słyszę
– zaczął niezobowiązująco – Coś
się stało?
Anabell i Sara spojrzały po
sobie.
– Nie, nic takiego… – odparła niepewnym głosem Anabell – Właśnie
zakładam panience plaster, bo się skaleczyła…
David zmarszczył brwi. Coś mu nie
pasowało w tej historii. Przyjrzał się siedzącej na fotelu Sarze i stojącej
obok Anabell, która trzymała chusteczkę przy jej uchu.
– Skaleczyła się w ucho? – zapytał z powątpiewaniem.
Gdy zarówno Sara jak i Anabell
zaczęły się nerwowo rozglądać po pomieszczeniu, podszedł do nich.
Sara natychmiast się odwróciła i
zakryła ucho obiema rękami.
– Pokaż się – poprosił.
– Nie – zaprotestowała, jeszcze bardziej się
odchylając.
Po tej reakcji, David już
wiedział, że zaraz zobaczy coś, co każe mu się chwycić za głowę. Przyciągnął
fotel do siebie i z głośnym westchnięciem odwrócił go, by Sara znalazła się na
wprost niego.
– Weź ręce – poprosił spokojnie.
Sara już nie miała jak ukryć
tego, co tak skrzętnie chowała. Odsunęła ręce. Oczom Davida ukazało się
opuchnięte ucho, w które był wbity jakiś stary kolczyk z czaszką, a wokół niego
jawił się stan zapalny i to w pełnej krasie.
Nawet nie pytał, czy sama
przebiła sobie ucho, bo to było widać jak na dłoni.
– No pięknie Saro – powiedział z przekąsem – Już
bardziej zardzewiałego kolczyka nie mogłaś znaleźć?
– Panie Collins, to boli… – poskarżyła się, nagle szukając u niego
ratunku.
– Nie dziwie się – odparł, spoglądając na nią wymownie.
Pomógł Sarze wstać i zaraz
posadził ją na biurku.
– Anabell, przyniesiesz mi gazę i wodę utlenioną? – zwrócił się do
pokojówki.
Kobieta wróciła już po paru
minutach. W tym czasie, David usunął kolczyk z ucha Sary, a gdy Anabell podała
mu wodę utlenioną i gazę, przemył ranę. Bardzo szybko przestała krwawić, choć na
pewno jeszcze długo będzie się goić.
– Lepiej? – zapytał po skończonym zabiegu.
– Tak. Już nie boli – uśmiechnęła się lekko i przelotnie spojrzała
na Anabell, która obserwowała całą sytuację stojąc pod ścianą.
David pogładził ją po ramionach, ściągnął
z biurka, a po chwili obrócił i dał kilka mocnych klapsów. Sara nawet nie
pisnęła, jakby doskonale wiedziała, że to musiało się tak skończyć.
– Nigdy więcej nie rób takich rzeczy – skarcił ją – Mogłaś
sobie poważnie zaszkodzić, rozumiesz?
Sara pokiwała nisko opuszczoną
głową.
– Na pewno? No to zmykaj – powiedział na pożegnanie.
Sara była zaskoczona tak łagodnym
podejściem Davida, ale posłuchała i opuściła gabinet.
Anabell również chciała wyjść,
gdy usłyszała:
– Ty też powinnaś dostać lanie…
– mruknął David – Sara zrobiła
coś naprawdę głupiego, a ty pomagałaś jej to ukryć.
Był zdegustowany zachowaniem Anabell
i rzucił tą uwagę bardziej w powietrze niż do niej, ale gdy się odwrócił i
zobaczył ożywienie w oczach kobiety, to zrozumiał, że jego słowa nie trafiły w
powietrze.
Przyjrzał się Anabell uważniej. Zaczęła
spuszczać wzrok i zachowywać się, jak chcąca pozostać w cieniu myszka, a mimo to coś mu podpowiadało, że pod tą
nieśmiałą powłoką delikatności i spokoju czaił się ogień, gotowy do spopielenia
barier, które sama sobie narzuciła.
Postanowił to sprawdzić.
–
Czy ty się mnie boisz, Anabell? –
zapytał i podszedł do niej.
Nie odpowiedziała mu, ale po tym
jak zapłonęły jej policzki domyślił się, że tylko częściowo miał rację.
–
Czemu? – pytając, delikatnie zaczesał jej kosmyk włosów
za ucho – Boisz się, że mógłbym przełożyć cię przez
kolano i zbić jak małą, niegrzeczną dziewczynkę?
Kiedy oddech Anabell
przyśpieszył, David zaczesał jej drugi kosmyk.
–
Może powinienem – stwierdził nagle z zamysłem – Może powinienem
sprawdzić, czy twoje pośladki czerwienią się tak samo, jak twoje policzki…
Anabell nie wytrzymała napięcia. Rzuciła
się do drzwi, gdy David przywarł ręką do ściany i zablokował jej drogę
ucieczki.
–
Tak. Widzę, kiedy się rumienisz –
wyjawił z diabelskim uśmiechem.
Teraz zawstydzona Anabell
próbowała umknąć w drugą stronę i znów została zatrzymana przez jego rękę. Znalazła
się w potrzasku, uwięziona między nim, a ścianą.
–
Nie uciekniesz mi, Anabell. Nie uciekniesz…
Powoli i bardzo pewnie, włożył
rękę pod spódnicę Anabell. Czuł, że z nerwów miała mocno naprężone mięśnie, a
jej skóra była pokryta dreszczem. Ścisnął ją za pośladek.
–
Powiedz to – rozkazał szeptem.
–
Co…? – wydyszała, bliska wybuchu, przed którym jeszcze
się broniła.
Wsunął jej palce pod bieliznę. Anabell
zadrżała. Zjechał niżej i zatrzymał się dopiero wtedy, kiedy natrafił na miejsce,
które go oczekiwało. Anabell jęknęła z rozkoszą.
–
To… właśnie to… – szepnął z satysfakcją.
Błyskawicznie poderwał jej ciało
i przemieścił się z nią w głąb gabinetu. Nie przewidziała, że obróci ją twarzą
do biurka i na nim rozłoży jej ręce. Gdy to zrobił, sama rozsunęła nogi. Przyciągnął
jej biodra do siebie i kiedy była tak wypięta jak teraz, ponownie zanurzył palce
między jej uda. Anabell pochyliła głowę, poddając się jego ruchom, a kiedy najmniej
się tego spodziewała, dostała klapsa.
Teraz David zajął się suwakiem na
jej plecach i z największą delikatnością rozpiął go, zrzucając strój pokojówki
na podłogę. Widok prawie nagiego ciała Anabell sprawił, że jego oddech
przyspieszył, a gdy wolno sunąc dłonią wzdłuż jej kręgosłupa zmusił ją, by się
położyła i zobaczył jej wypięte pośladki, westchnął w myślach:
–
Boże… Czemu nie zrobiłem tego
wcześniej?
Miała na sobie koronkowe stringi
w odcieniu bieli, stanik do kompletu, jasnobrązowe, gładkie rajstopy i
podwiązki z niewielkimi kokardkami. Całość
dopełniały czarne buty na obcasach, które choć nie były wysokie, to pięknie
eksponowały jej łydki.
Rozpiął pas. Anabell przyłożyła
policzek do blatu, by w takiej pozycji czekać na jego dalsze posunięcie. Złożył
go na pół i na razie tylko przejechał nim po jej krągłych pośladkach. Z trudem
hamowała ruch swoich bioder, delikatnie kołysząc nimi na boki.
Teraz David rozwiązał Anabell
włosy, a kiedy się rozlały, odgarnął je władczym ruchem z jej szyi oraz twarzy.
–
Jesteś gotowa, Anabell? – zapytał.
– Tak...
– szepnęła.
–
Daj mi tu swoje rączki.
Gdy położyła dłonie na plecach, David
skrzyżował je w nadgarstkach i dla pewności przytrzymał, by się nie zasłoniła w
tym konkretnym momencie. Znienacka strzelił pasem po jej gołych pośladkach, a
Anabell krzyknęła, nie głośno, ale krzyknęła.
To była tylko próba ze strony
Davida. Chciał sprawdzić, jakie pragnienia kryły się w tym drobnym ciele.
Wręczył jej pas w dłonie i
szepnął do ucha:
–
Jeśli go puścisz, Anabell… to resztę kary wymierzę ci właśnie tym pasem.
Oddając go, dał jej też wybór, co
Anabell zaakceptowała i zacisnęła palce na pasku.
Ponownie odgarnął włosy z jej twarzy
i nie zwlekając już nawet chwili dłużej, stanowczo zakrył Anabell usta.
Wymierzył jej pierwszego klapsa,
drugiego, trzeciego, a potem czwartego, piątego i szóstego. Stopniowo zwiększał
siłę, a gdy poczuł na ręce ciepły oddech Anabell, pogłaskał ją po pośladkach,
by po chwili znów unieść rękę i dać jej siódmego, ósmego i dziewiątego klapsa.
Rozchylone usta Anabell i jej
zamknięte oczy dały mu jasno do zrozumienia, że zatracała się w tej karze,
dlatego nie przestawał jej bić, dopóki nie usłyszał stłumionego jęku.
Wówczas zrobił chwilę przerwy, przejechał
opuszkami po ciepłej i zaróżowionej skórze, a gdy Anabell się rozluźniła, jeszcze
mocniej zakrył jej usta, równocześnie unosząc jej głowę.
Teraz stękała już po każdym klapsie,
nieprzerwanie wypinając się, jakby uderzenia były dla niej słuszne i wskazane. Dopiero
jak jej pośladki stały się gorące i czerwone, to zaczęła pokrzykiwać głośniej i
David opuścił rękę, ale tylko po to, by zsunąć z Anabell stringi.
Nagle włożył pod nią dłoń, uniósł
jej biodra i dał serię mocnych klapsów, a Anabell wijąc się upuściła pas, nawet
tego nie zauważając.
Zaczęła nieprzytomnie ściskać go za ramię, dyszeć jak w
gorączce, a on cały czas trzymał dłoń na jej kroczu.
Była już tak mokra, że i dla
niego straciło znaczenie, że upuściła pas. Rozpiął spodnie, a następne jęki
Anabell były głośniejsze i zobrazowały dokładnie to, co z nią zrobił na tym biurku.
...
świetne - szkoda, że nie piszesz dalej
OdpowiedzUsuńChwilowo przerwałam pracę nad tym opowiadaniem, ale nie porzucam go. :-)
UsuńFajnie by było gdybyś dalej o tym pisała i to ja najszybciej
UsuńStrasznie mi miło to czytać :-) Obiecuję, że dokończę opowiadanie. Pozdrawiam.
UsuńTo opowiadanie jest rewelacyjne - moim zdaniem najlepsze na blogu i jedno z lepszych jakie czytałam (a czytałam od kilku lat - to co ktoś pisze w temacie spank)
OdpowiedzUsuńFajne kto by pomyślał że Anabel lubi takie zabawy..Lalpaula
OdpowiedzUsuńPisz pisz, to jedno z moich ulubionych opowiadań jakie czytałam naprawdę jest świetne.
OdpowiedzUsuńpozdro i dużo weny.