Na zakupach
Kolorowe wystawy i krzykliwe
dekoracje przyciągały wzrok każdego, kto przemierzał korytarz w centrum handlowym „Sunny Day”.
Molly nie była wyjątkiem i kiedy przechodziła obok sklepu z biżuterią,
natychmiast się zatrzymała. Wśród złotych i srebrnych cudów jubilerstwa, zobaczyła
niesamowicie piękne kolczyki, które wykonano z jakiegoś błękitnego kamienia i
otoczono mniejszymi w barwie granatu.
– Kupisz mi? – odezwała się błagalnym głosikiem.
Jej narzeczony, Jack,
który stał tuż obok i dźwigał w obu rękach reklamówki z zakupami, spojrzał na
nią ze zniecierpliwioną miną.
– Molly, daj spokój. W domu masz setki kolczyków… – odpowiedział.
– Ale takich jeszcze nie mam! – broniła się.
Jack zerknął na nie.
– Masz co najmniej 5 podobnych par – ocenił.
Molly spojrzała na
niego, jakby właśnie z jego ust wyszedł bardzo słaby żart. Jak mógł powiedzieć,
że ma 5 podobnych par, skoro jedyne co łączyło kolczyki z wystawy, z tymi co
miała w domu, to kolor zaliczany do niebieskiego?
– Nie, nie mam – odparła naburmuszona.
– Chodź – nakazał zmęczonym tonem.
Ruszył z miejsca i
przeszedł dwa kroki, nim zorientował się, że Molly stała z założonymi rękami na
krzyż w tym samym miejscu, w którym ją zostawił. Wrócił się.
– Molly, nie zachowuj się jak dziecko – upomniał ją.
– Zobacz – wskazała wzrokiem na kolczyki – Przecież one są cudowne.
Przypominają takie małe kwiatuszki – próbowała go przekonać.
– Tak, śliczne… – mruknął – Chodź do domu...
Znów ruszył w stronę
wyjścia, gdy nagle Molly zrobiła krok w tył.
– Ty mi nic nie kupujesz! – podniosła głos z rozżaleniem.
Jack stracił
cierpliwość. Przełożył zakupy do jednej ręki, a kiedy to zrobił, chwycił Molly
za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Zaprowadził ją do
łazienki, która znajdowała się niedaleko i kiedy weszli do okafelkowanego na
biało pomieszczenia, w którym zupełnie nikogo nie było, rzucił zakupy na kamienną
półkę, gdzie wbudowane były prostokątne
umywalki.
– Ja ci niczego nie kupuję?! – zawołał Jack z oburzeniem, wciąż trzymając
Molly za nadgarstek.
W sekundę przyciągnął
ją do siebie i łapiąc w pół, uwięził jej talię pod swoją ręką.
– Proszę bardzo – powiedział ze złością, wsuwając rękę do pierwszej
reklamówki.
Z zakupów wyciągnął podłużną,
drewnianą szczotkę do włosów, na której jeszcze wisiała metka.
– Twoja szczotka do włosów.
– Nie, nie, nie… – zaprotestowała z błaganiem Molly, wijąc mu się pod
ramieniem.
Jack uderzył ją
szczotką w prawy pośladek, a kiedy szarpnęła się z piskiem, ścisnął ją mocniej i
wymierzył dziesięć, dość szybkich uderzeń, po pięć na każdy pośladek.
– Aua, aua…! – pokrzykiwała przy każdym razie.
Jack odłożył szczotkę i
ponownie wsadził rękę do reklamówki.
– Nowy kabel do laptopa – wyliczał dalej z gniewem, a kiedy Molly to
usłyszała, spróbowała się wybronić od lania innym sposobem:
– Zaraz ktoś tu wejdzie! – zawołała.
– Tak? – zapytał i szarpnięciem zadarł jej letnią sukienkę, odsłaniając gołą
pupę w różowych stringach, która była skierowana wprost do drzwi – Więc niech
zobaczy, jaka jesteś niegrzeczna – skwitował.
– Nie!!!
W tej samej chwili, na
jej pośladki spadł zwinięty w ósemkę kabel, który był gruby, ciężki i zostawiał
niemiłosiernie piekące ślady. Nim też oberwała dziesięć razy i to na oba pośladki
naraz.
– Klapki na basen – wymienił teraz głośniej, wyciągając z reklamówki
beżowe, gumowe klapki o grubej podeszwie.
– Nie! Tylko nie tym! Proszę! – szarpnęła się.
Jack uniósł wysoko rękę
i wolno, bardzo dokładnie i mocno, zaczął uderzać Molly po pośladkach. Machała
głową, wierzgała nogami, ale i tak dostała dziesięć razy klapkiem, raz w jeden,
raz w drugi pośladek.
– No i oczywiście… – powiedział Jack, nie dając Molly nawet chwili
wytchnienia – …Twoje lusterko, bez którego nie mogłaś żyć.
Było duże, okrągłe,
osadzone w chromowanej ramie i miało podłużną, zdobioną rączkę.
– Nie…! Błagam cię!!! – pisnęła przerażona.
Kiedy Jack się nim
zamachnął i trafił Molly w oba pośladki, lodowaty metal i to, jaki ból zadawał
spowodowało, że Molly ugięła kolana.
– Już… Proszę, Jack…! – odezwała się zdławionym głosem.
Rozzłoszczony Jack, wymierzył
jej kolejne uderzenie lusterkiem, okrutnie mocne tym razem.
– Auua! – krzyknęła rozdzierająco.
– Ja powiem, kiedy będzie już! – podniósł głos – Zachowujesz się, jak rozpuszczony
bachor, więc spiorę cię… – warknął, dając jej teraz solidnego klapsa ręką – …jak
rozpuszczonego bachora!
Molly, bez sił i
całkowicie uległa, zawisła na ręce Jacka, cicho szlochając. Zaczął jej
wymierzać klapsy ręką raz za razem i nie oszczędził ani kawałeczka jej
pośladków, dopóki nie zbił ich tak porządnie, jak uważał to za stosowne.
Gdy skończył, podniósł
Molly i postawił przed sobą. Była zapłakana, ale milczała, mając usta mocno
zaciśnięte w grymasie bólu.
Jack oparł się plecami
o półkę. Widać było, że wciąż targał nim gniew, ale już jakby taki wyblakły,
wygaszony.
Z westchnięciem wskazał
na ich zakupy:
– W tej reklamówce są jeszcze twoje kosmetyki, słodycze i sam nie wiem, co
tam jeszcze napchałaś. Jak możesz mówić, że ci nic nie kupuje? – zapytał,
uważnie ją obserwując.
Molly tylko pociągnęła
nosem, na co Jack otarł z jej policzka łzę.
– Co? Te rzeczy są zbyt codzienne? – zapytał z domysłem w głosie.
Molly rozpłakała się
już na całego i wtuliła się w Jacka tak szybko, jak mała, szukająca schronienia
dziewczynka.
– Przepraszam… Nie chciałam… – zaszlochała cicho.
– Już dobrze, Molly... Nie płacz – powiedział, obejmując ją.
Po kilku chwilach, gdy
w oczach Molly nie było już śladów łez, a Jack pozbierał zakupy, opuścili
łazienkę.
– A teraz poproś ładnie – odezwał się nagle Jack.
Molly, trzymając go za
rękę i idąc wraz z nim przez korytarz, nawet nie zorientowała się, że prowadził
ją w stronę sklepu z biżuterią.
Spojrzała na niego
zaskoczona.
– Chcesz mi kupić kolczyki? – zapytała.
– To zależy. Musisz ładnie poprosić – odparł.
Molly wprost nie mogła
uwierzyć w to, co usłyszała, ale kiedy Jack się do niej uśmiechnął, natychmiast
rzuciła mu się na szyję.
– Kocham cię – szepnęła z błyszczącymi ze szczęścia oczami.
– A ja kocham ciebie, kotku.
Przedstawiłaś postacie tak jakby on był jej sponsorem, a ona jego suczką. Może to i miłość, ale raczej do pieniądza, albo po prostu ona nie dojrzała do innego rodzaju miłości i traktuje go jak takiego tatusia, opiekuna, który ma obowiązek ją utrzymać, zapewnić dobrobyt i spełniać jej kaprysy. Szczerze to się nie dziwię, że on jej wlał, choć mógł jej zapewnić komfort i zrobić to w zaciszu czterech ścian. Nie rozumiem jednak dlaczego on spełnił jej kaprys i dlaczego on nadal jest z takim pustakiem. Co innego gdybyś pokazała też jej zalety, może wtedy zmieniłbym swoje zdanie o tej parze, ale jak na razie to pokazałaś same wady. Niestety i takie kobiety się zdarzają, a na pozór inteligentni mężczyźni nie wiadomo czemu z takimi pustymi idiotkami są. Choć z drugiej strony jeśli ona jednak ma jakąś głębie i zalety, to może po prostu jest zakupoholiczką. Jeśli tak jest to wydaje mi się, że laniem ją z tego nie wyleczy, ale okay, to jego posunięcie zostawmy, bo sobie zasłużyła i jego nerwom się nie dziwię. Jednak jeśli jest tą zakupoholiczką to powinien ją skłonić do leczenia się, albo zakazać zakupów na jakiś czas, a nie spełniać jej kaprysy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny i coraz to nowych pomysłów. Postaram się w wolnym czasie zajrzeć i przeczytać Casyno.
Zapraszam do mnie:
"Jabłka i śniegi" (romans)
www.j-i-s.blogspot.com
"Sierociniec przy cmentarzu" (fantastyka)
www.w-sierocincu.blogspot.com
"Miejskie opowieści" (obyczajówka)
www.miejskie-opowiesci.blogspot.com
Chciałam, by moje postacie były „lekkie”, by ich wygląd, charakter i to kim są zeszło na dalszy plan, ustępując miejsca samemu aktowi lania. On miał być dobry, stanowczy, cierpliwy – ona dziecinna, uparta i rozpieszczona. Nie zagłębiałabym się tu w strukturę związku.;-)
UsuńP.S. Cieszę się, że napisałeś. Również życzę Tobie i Twoim blogom dalszych sukcesów. :-)
Pozdrawiam
Poena
Tak, ja rozumiem, że opowiadania stworzyłaś głównie dla tych, których "jara" sam akt lania, których to być może jakoś bawi i podnieca... daje satysfakcje. Ja nie jestem spankerem i zawsze to podkreślałem. Widzę różnicę między daniem klapsa w łóżku, a spankingiem w pełnej krasie. Dlatego ja czytając opowiadania skupiam się na ogólnej sytuacji, bohaterach, ich relacjach. Mnie sprawia frajdę czytanie, możliwość poddawania tego analizie i komentowanie swoich przemyśleń. Jednocześnie nie mam nic do ludzi, których spanking bawi i czytanie takich opowiadań zapewnia im rozładowanie erotyczne, czy jakieś inny. ja nie nazywam takich ludzi ani chorymi, ani zboczeńcami, bo co kto robi i co lubi jego rzecz i dopóki nikogo do niczego nie zmusza jest okay. Zauważyłem jednak, że jeśli już ktoś komentuje blogi, wyraża o treści swoją opinię, to zazwyczaj nie są to osoby, których spanking podnieca, a cenią jedynie męskość danej postaci, charakterność kobiety, albo chcą któremuś z bohaterów pojechać jaki to jest z niego drań, a z niej głupia idiotka. Oczywiście dopóki ktoś jeździ po bohaterze, a nie po mnie, to jest okay. Ja jednak tak jak mówiłem skupiam się na całości, lubię poznawać bohaterów, dlatego sam akt lania nie jest dla mnie, akceptuje takie zachowania, nic do nich nie mam, jednak by ocenić czy ten pan miał naprawdę racje bijąc tą kobietę, musiałbym przeczytać o nich jeszcze z kilka postów, w których byłoby więcej o ich relacji, tym co ich łączy, jak żyją na co dzień, itd.
UsuńPozdrawiam.
Rozumiem Twój punkt widzenia, ale jeśli chodzi o komentarze odnoszące się do „męskości danej postaci, charakterności kobiety” to to jest element spankingu, właśnie ten, który najtrudniej się buduje :)
UsuńSpanking dla kobiety jest o tyle trudny, że żadna z nas nie chce wyjść na niemądrą, próżną, kłótliwą i leniwą a z drugiej strony, jakoś trzeba sobie zasłużyć na lanie ;)
Wiem, że Twoje opowiadania są oparte na DD i przyznaje, że to jest ten sam temat, ale ujęty z zupełnie innej perspektywy – ani nie gorszej, ani nie lepszej, po prostu z innej i też wyznaję zasadę, że póki dwoje ludzi ma to samo zdanie i się nie krzywdzi, to nic nikomu do tego.
Pozdrawiam
P.S. Gdybyś miał jeszcze ochotę podyskutować, podaję maila: poena000@gmail.com