Rozdział VII
Niedziele w domu
Państwa Longworth zawsze były spokojne. Niektórzy pracownicy mieli ten dzień
wolny i wyjeżdżali kierowani swoimi sprawami, ale nie Olga – kobieta, która
właśnie ochoczo nakrywała stół do obiadu. Sara nazywała ją złośliwie „Grubą
Olgą”, bo kobieta była dobrze zbudowana, jak chłopka starej daty.
Stół w jadalni zaczął się zapełniać talerzami,
sztućcami, szklankami, kiedy pojawiła się tu Sara. Spojrzała na Olgę,
ustawiającą na stole żeliwną podstawkę pod gorące dania i założyła ręce na
krzyż. Po wczorajszych wydarzeniach ani myślała się do kogokolwiek odzywać, ale
ciekawość właśnie wyczutego zapachu sprawiła, że przełamała się:
– Co dziś na obiad? – zapytała
pochmurnie.
– Żabnica
w panierce z cytrynowego pieczywa z grillowanymi szparagami i sosem z białego wina.
Sara skrzywiła się.
– Przecież wiesz, że nie znoszę ryb.
– Są bardzo zdrowe –
odpowiedziała, rozkładając serwetki na stole –
Dziewczęta w panienki wieku powinny je jeść.
Sara zrobiła wielkie oczy, bo do tej pory nikt nie służby nie odważył
się jej pouczyć.
– Nie będę tego jeść.
Olga zignorowała jej słowa. Wyszła, by po chwili wrócić z półmiskiem,
w którym znajdowała się ryba.
– Proszę usiąść przy stole – powiedziała, nakładając jej
rybę na talerz.
Sara aż się zagotowała ze złości:
– Powiedziałam, że nie będę tego jeść! – krzyknęła, jednocześnie w
złości popychając żeliwną podstawkę.
Ta poszła ślizgiem po blacie i niefortunnie uderzyła w talerz z rybą. Danie
wylądowało na podłodze, zmieniając się w breję.
– Ja
ci dam rzucać jedzeniem! –
huknęła
na nią kucharka.
Złapała Sarę za rękę i
siadając na krześle, pociągnęła ją za sobą. Sara, straciwszy równowagę, po
prostu upadła jej na kolana.
– Oduczę
cię takiego zachowania –
wymierzyła
mocne uderzenie, po którym Sara stęknęła – A gdy przyjdzie pan David,
to też sobie z tobą porozmawia… –
obiecała,
zaczynając już dawać Sarze klaps za klapsem.
Ta próbowała uciec jej z
kolan i choć nie dała rady, to już samo wicie się pozwoliło jej uniknąć niektórych
razów.
Do jadalni wszedł David.
– Co
zrobiła Sara? –
zapytał.
– Co?! – Olga powtórzyła z
gniewem pytanie i trzasnęła Sarę w lewy pośladek, na co ta machnęła nogami –
Zaraz
panu powiem co! Zrzuciła na podłogę swój talerz z jedzeniem –
nagle zwróciła się do Sary – Jak tak można, powiedz
mi?
Sara zdążyła jedynie
wziąć pojedynczy oddech, gdy kucharka postawiła ją na nogi.
– Idź! Niech się teraz tobą zajmie pan David! Ja muszę tu
posprzątać!
Sara szybciutko
odsunęła się od kucharki, ale nie mogła odejść za daleko, bo tu z kolei stał
David. Wskazał palcem na rozpaćkaną rybę:
– To
twoja sprawka? –
zapytał spokojnie.
– To
było niechcący… –
wytłumaczyła,
szybko zasłaniając pupę.
– Nie
o to pytam –
skarcił
ją – Czy zrzuciłaś jedzenie
na podłogę?
Odpowiedziała mu cisza.
– Saro? – ponaglił ją.
Olga przeszła na drugi
koniec jadalni, wyłączając się z rozmowy. Nastolatka spojrzała za nią niepewnie,
a gdy upewniła się, że kobieta była dość daleko, powiedziała cicho:
– Tak… ale niechcący… Potrąciłam
podstawkę i ona…
– Potrąciłam?! – zagrzmiała Olga, która jednak
usłyszała to kłamstwo –
Żadne
potrąciłam! Mów, co zrobiłaś!
Sara zamilkła ze
spojrzeniem wbitym w podłogę. David domyślił się już, jak wyglądała prawda i
oparł ręce po bokach ciała.
– Tak było? –
zapytał.
– Zrzuciłam jedzenie niechcący… – brnęła dalej.
– Ale czy niechcący potrąciłaś podstawkę?
Sara nic nie odpowiedziała.
Przestąpiła tylko z nogi na nogę, na co David westchnął:
– Idź do pokoju i czekaj tam na mnie.
– Ale…
– Bez dyskusji, Saro.
...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz