black

black

środa, 2 grudnia 2015

CR XIII - opowiadanie o laniu

 

 Casino Royal



Rozdział XIII





Wyczekiwany dzwonek telefonu rozbrzmiał podobnie jak wczoraj, tuż przed południem. A potem znów odezwał się późną nocą, znowu koło południa, znów w nocy i tak - w rytm tych dzwonków - toczyło się życie Alice. Jedyne w zasadzie, gdyż akurat dzisiaj ogromna niesprawiedliwość losu zamknęła ją w mieszkaniu i nakazała szczelnie otulić się kołdrą. Była chora. W nocy obudziły ją straszne dreszcze, a rano powitał ją ból gardła tak okropny, że z trudem mogła przełknąć ciepłą herbatę. Bolało ją wszystko: mięśnie, głowa, oczy, a nos który jako jedyny jeszcze nie dał się chorobie, właśnie zaczął ją swędzieć i zamieniać się w cieknący kran. Nie wiedziała kiedy i jak się tak załatwiła, ale jedno było pewne: wstanie z łóżka nie wchodziło w grę.

Spędziła tak cały poranek leżąc i próbując dojść do siebie, lecz jej złe samopoczucie tylko przybierało na sile. Doszło do tego, że kiedy koło południa zadzwonił do niej Tony, Alice nie odebrała telefonu. Nie mogła, gdyż bolące gardło skutecznie blokowało każde słowo w jej ustach. Dlatego z przykrością spojrzała na wyświetlacz i zaczekała, kiedy Tony się rozłączy. Napisała mu sms-a:

                              Jestem chora. Nie mogę rozmawiać.

                              Aż tak źle?

                              Tak. Chyba zaraz umrę… :(

                              Potrzebujesz pomocy?

                              Przecież Cię tu nie ma :p

                              Nie szkodzi.

Zastanowiła ją taka odpowiedź, ale nie dociekała, co się pod nią kryło. Kichnęła i wsuwając się pod kołdrę jeszcze głębiej odpisała:

                              Nie, jakoś sobie radzę. Dzięki za troskę :*

Z tym radzeniem, to Alice trochę przesadziła, gdyż picie herbaty i branie tabletek na ból głowy to było za mało, by móc zwalczyć chorobę. Jednak na tą chwilę to wszystko, co miała pod ręką.

Chwilę później zakończyła sms-owanie z Tony’m i mogąc już ledwo co patrzeć na świat, zamknęła oczy. Sen przyszedł, lecz był zbyt płytki, by móc jej dać ukojenie. Nie odpędził od niej zimna, ani nie złagodził bólu, a kiedy wstrząsnął nią kolejny dreszcz okazało się, że był również niewystarczający, by utrzymać jej powieki zamknięte. Może tak było lepiej, bo gdy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi, Alice nie poczuła się, jakby jej w czymś przeszkodził. Wstała, zgarniając ze sobą biały szlafrok i na wpół żywa otworzyła drzwi. Za nimi stał młody mężczyzna o ciemnej karnacji, którego czarna skórzana kurtka była tak wygnieciona, jakby zamknięto ją na lata w paczce zapałek. Musiała być jednak markowa, ponieważ między rozsuniętym zamkiem kołysał się z dumą wielki złoty krzyż na grubym łańcuchu, co świadczyło o tym, że jego właściciel nie narzekał na biedę. Alice przyjrzała się nieznajomemu i z niechęcią otworzyła usta.

               –  Mogę w czymś pomóc? – zapytała, czując w gardle ogień każdej litery.

               –  Proszę – w jej stronę nagle powędrowała papierowa torba, w której mógłby się zmieścić cały zestaw KFC i tak też była wypchana – W środku jest też mój numer. Gdyby pani czegoś potrzebowała, zakupów, podwózki, czy czegokolwiek – zatoczył ręką krąg w powietrzu – będę pod telefonem.

Nie powiedział tego uprzejmie, raczej jak spryciarz, który mógłby coś zyskać, gdyby Alice do niego zadzwoniła. Póki co, nawet nie rozważała jego słów, wpierw starając się zrozumieć, kim on na Boga jest, co tu robi i dlaczego daje jej jakąś torbę. Musiała wyglądać strasznie mizernie, bo mężczyzna wręczył jej torbę i zaraz się pożegnał, jakby nie chciał ryzykować, że Alice upadnie mu na podłogę. 

W sumie, to nie wiele jej do tego brakowało. 

Z zamyśloną miną wróciła do mieszkania, gdzie bardzo nieufnie zajrzała do torby. Odkryła małe pudełka, a na każdym z nich było napisane to samo słowo: „lek, lek, lek”. Nie mogła w to uwierzyć, ale torba naprawdę była wypchana lekarstwami, od tabletek po saszetki i syropy. Na przeziębienie, na grypę, na wzmocnienie, do wyboru do koloru, wystarczyło tylko wybrać najbardziej przekonującego producenta farmaceutyków. Zaszokowana, sięgnęła po telefon. Od ostatniego sms-a od Tony’ego minęło raptem trzydzieści parę minut, na co zwróciła uwagę, bo pisał jej, że będzie zajęty aż do wieczora, ale i tak wysłała mu wiadomość:

                              Jakiś obcy człowiek przyniósł mi lekarstwa. 

                              Wiem. Wzięłaś je już? 

                              Nie. Kto to był?

                              Chłopak ode mnie. Będzie Ci pomagać.

To było niesłychane. Tony mówił coś gdzieś komuś i w ciągu trzydziestu minut ten ktoś zjawiał się u niej. Musiał zapamiętać, jak Alice mu mówiła, że niedawno się tu przeprowadziła i nie miała żadnych przyjaciół, którzy mogliby jej pomóc choćby w zrobieniu zakupów. 

                              Nie musiałeś... odpisała zakłopotana.

                              Bądź grzeczna i weź leki. Napiszę wieczorem.

Cóż, szybko uciął tą niezręczną dla Alice dyskusję. Tak jakby wychodził z założenia, że taka rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Alice nie umiała zdecydować, co sądzić o takim podejściu poza tym, że dostrzegła w nim troskę oraz stanowczość, która wywołała szybsze bicie jej serca. Zarumieniła się i otworzyła pudełeczko z tabletkami postanawiając, że będzie najgrzeczniejszą rekonwalescentką na świecie. 

Chłopak od Tony’ego odwiedził ją jeszcze dwa razy tego dnia i jak się okazało, zyskał na bliższym poznaniu. Miał na imię Adelardo, dwadzieścia trzy lata, a jego cwaniackie usposobienie było tylko pozą, za którą ukrywał się miłośnik fińskiej rasy psów. Zadbał o jedzenie, zmienił spaloną żarówkę w łazience, jednak ani razu nie został u Alice dłużej niż to było konieczne. Bardzo taktownie z jego strony, a może po prostu rozważnie biorąc pod uwagę, że przychodził do dziewczyny swojego szefa pod jego nieobecność. Nie mniej jednak Tony musiał mu ufać, skoro zrobił z niego asystenta dla Alice. Nie wiedziała, jak Adelardo się z tym czuł, ale ona była mu wdzięczna za to, że nie musiała wychodzić z domu z gorączką. Chciała z nim o tym porozmawiać, ale nie dziś – dziś musiała oszczędzać siły.

Kiedy nastał już późny wieczór, a Alice odpoczywała w łóżku, Tony zgodnie z obietnicą, napisał do niej.

                              Cześć, Kotku. Śpisz?

                              Nie, czekałam na Ciebie :)

                              Chcesz porozmawiać?

                              Chciałabym, ale gardło… :/

                              Wzięłaś leki?

               –  Przecież nie jestem dzieckiem… – pomyślała, przewracając oczami. 

                              Wzięłam całą garść i popiłam syropem :p

                              Żartuj tak dalej, a będziesz musiała przede mną uciekać…

Alice zaśmiała się, przez co jeszcze mocniej rozbolało ją gardło, ale i tak nie żałowała swojego wybryku. 

                              A co u Ciebie? Kiedy wracasz?

                              Wszystko wskazuje na to, że będę tu dłużej niż sądziłem.

                              Dłużej niż tydzień?

                              Może nawet do piątku.

               –  Czyli dziewięć dni – policzyła smutnie w myślach, a nie było go dopiero czwarty dzień.

                              Napisz mi coś o mieście, w którym jesteś.

Wedle jej życzenia przyszedł długi sms, składający się z opisów jakiegoś odległego miejsca, w którym stare cegły i ciasne uliczki przemieniły się w cudny obraz, jaki namalowała wyobraźnia Alice.

               – To nie są Stany – pomyślała.

Nie starała się odgadnąć, w którym miejscu na ziemi przebywał Tony. Widziała tylko siebie i jego na tle tego baśniowego krajobrazu, gdzie objęci i wtuleni w siebie, przechadzali się po mieście. Słyszała gwarne rozmowy, przejeżdżające auta i muzykę płynącą z jakiejś niewielkiej kawiarenki. Usiedli w niej, a Alice tak dobrze to sobie wyobraziła, że poczuła prawdziwy gorąc w sercu, gdy Tony spojrzał jej prosto w oczy. Czas się zatrzymał i byli tu tylko oni; tylko ich uczucia i ich pragnienia. 

Może to były tylko marzenia, ale wypowiedziane z taką siłą, że odegnały od niej samotność. Już niedługo Tony powróci do niej, a wtedy naprawdę spojrzy jej w oczy i poczuje żar, który roznieci w jej sercu prawdziwy płomień.  

                              Śpij już, Kotku. Odezwę się jutro.

               – Będę na Ciebie czekać… – poprzysięgła w myślach, zapadając w błogi sen.

...

21 komentarzy:

  1. Cieszę się że wyrzuciłaś kolejną część mam że nie karzesz nam czekać kolejny miesiąc na rozdział . Alice ma bardzo bujną wyobraźnię wystarczy jej kilka słów opisanego miasta by uruchomic jej pragnienia. Troche zabrakło mi tu akcji, napięcia , i troche krótkie rozdziały .pozdrawiam Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  2. Ps.przepraszam za błędny ale ten słownik zjada mi słowa..:-( Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja uważam, że to świetny rozdział. Przecież nie w każdym rozdziale musi być akcja, napięcie i opis lania. :) Czekam na powrót ukochanego Alice. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesli jestes tak odważny/na żeby kogoś krytykować to się chociaż podpisz . A jeśli chodzi o rozdział to jest bardzo dobry brakowało mi tylko odrobine napiecia do ktorego jednak autorka nas przyzwyczaila (nie chodzi tu o opis lania) pozdrawiam Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  5. Oo. Teraz to mnie zaskoczyłaś. W którym momencie Cię skrytykowałam ? Wyraziłam jedynie odmienną opinię. Polecam sprawdzić w słowniku co oznacza czasownik 'krytykować'. A co do podpisu, średnio widzę różnicę między 'lalpaula', a podpisem anonimowym. Warto wrzucić trochę na luz i nie szukać na siłę problemu. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy w komentarzach ma prawo do wyrażania wlasnej opini i odczuć ja z takiego prawa skorzystałam , i malo mnie obchodzi czy Ci się to podoba czy nie. Nie bede komentować twojej odpowiedź bo szkoda mi czasu na to.Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział faktycznie taki nudnawy i właściwie o niczym. Od razu (przez wzgląd na komentarz powyższy) zaznaczam, że nie chodzi mi o scenę lania, czy inne brutalizmy, czy erotyczne wstawki. Po prostu w tym rozdziale nic się nie dzieje. Właściwie to od dłuższego czasu mam wrażenie, że opowiadanie stoi w miejscu (ale o tym się wyrażę jaśniej, konkretniej i obszerniej podczas komentowania poprzednich wpisów, bo przeczytałam, ale nie miałam możliwości skomentować z telefonu, bo nie lubię). Wracając do tego rozdziału - chora Alice, facet-posłaniec przyniósł jej leki - koniec wątku, więc jak dla mnie trochę za mało na rozdział. Oczywiście fajnie, że taki naturalny element jak zwykłe przeziębienie się pojawił i że w jakiś sposób starałaś się pokazać troskę Antosia (spolszczyłam, bo jak pamiętam to Anthony, a nie Thony, prawda?), ale jednak jak na rozdział to działo się niewiele i jak na moje oko jest to jakaś 1/5 rozdziału, a nie jego całość. Co do troski, super że ją okazał, ale dziwne, że dorosła kobieta nie umiała sobie poradzić sama i wcześniej nie poszła do lekarza, czy apteki. Jak dla mnie, po przeczytaniu tych ostatnich rozdziałów, to Alice z rozdziału na rozdział traci, staje się taką kukiełką, co tylko czeka aż ktoś pociągnie za sznurek, bo sama nie potrafi samą sobą pokierować. Jest jak takie dziecko we mgle. Coś jak moja Majka, tylko jednak moja Majka z "SNZTM" ma 14-15 lat, dwoje braci, brak rodziców, nieunormowaną sytuacje prawną, do tego przyjaciółkę co sypia z nauczycielem i kumpele, która ma ojca, z którym z kolei sama ona (Majka) wdała się w romans. Więc na charakter... właściwie to nie na charakter, a na zachowanie mojej bohaterki składa się wiele czynników, a ty Alice strasznie spłyciłaś, zresztą sam Tony jest płytki - gbur, wyolbrzymiony do rangi samego Boga i wyniesiony przez ciebie na piedestał w co drugim zdaniu o nim. Jakby nie można było na niego powiedzieć niczego złego i Alice tylko dobrze o nim myślała. A to nie możliwe by myśleć tylko dobrze, nawet o mężczyźnie, którego się kocha, bo kocha się mimo wad, ale to nie znaczy, że nie zdaje się sobie z nich sprawy. A ona jest w niego zapatrzona jak w jakiegoś guru, jakby ją zahipnotyzował.

    Pozdrawiam:
    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Wiesz, Mała Ania, ja nic nie mam do bicia kobiet w opowiadaniach, nawet jeśli to nie jest podyktowane wzajemną fantazją i chęcią tych bohaterów, ale nie widzę... nie dostrzegam konieczności, by zgniłe jabłko polewać lukrem. Tony nie zawsze zachowuje się fair i w porządku, i sama Alice powinna to dostrzegać, a też narrator powinien być bezstronny i zamiast za każdym razem usprawiedliwiać jego poczynania, to też powinien odnieść się do tego, że Tony nie zawsze postępuje dobrze i na niektóre zachowania nie ma usprawiedliwień - może być powód, ale tak wydumany, że nikt nie powinien się z nim godzić.
      Mnie tam nie przeszkadza jego twarz Maczo, nawet to fascynuje, ale nie rozumiem dlaczego na każdym kroku jest, że to on robi dobrze, że kocha, że mu zależy, jak widać po jego czynach, że chce ją tylko tresować i pieprzyć, a troszczy się o nią, by ona sama uwierzyła w to zakłamanie jak mu niby zależy.
      Być może nastolatka bez żadnych doświadczeń z facetami, zawierzyłaby jego intencją i by ją jarało jego zainteresowanie jej osobą, ale mnie - kobiecie co już nieco w życiu przeszła, taki Tony w zupełności by nie imponował i patrzyłabym na niego bez klapek na oczach.

      A tak w ogóle to dotarłam do miejsca, w którym skończyłam. Nadrobiłam komentarze, co możesz uznać, za mój prezent sylwestrowy, albo jednak nie, bo w sumie to komentowanie uważam za obowiązek, jako taką zapłatę dla autora, bo jednak historia fajna i nie chcę by autorka się zniechęcała, tylko pisała dalej. Nie popieram jednak tak długich przerw między tak, krótkimi rozdziałami. Jasne, że z czasem bywa różnie, sama mam go niewiele, ale... ale z doświadczenia wiem, że jak się chce, to można i najważniejsza jest wena i pomysł, a całą resztę można spisać choćby na serwetce, czy karce na kolanie w pociągu, a potem przepisać i poprawić.

      http://takamilosc.blogspot.com/

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Bardzo się cieszę, że włożyliście tyle zaangażowania, aby opisać swoje odczucia. Czy są pozytywne, czy negatywne, mogą autorowi (czyli mi) tylko wyjść na dobre. :) Dziękuję.

      Usuń
  8. Kiedy będzie następny rozdział??

    OdpowiedzUsuń
  9. Dokladnie, czekamy......za takie odstepy w dodawaniu nastepnych czesci powinna Pani dostac 100 pasow :-), Pozdrawiam i czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he 100 pasów to surowa kara, ale zasłużona :D Pozdrawiam

      Usuń
  10. Czy blog będzie kontynuowany???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jak najbardziej i przepraszam, że w ogóle musiałaś zadać to pytanie :(

      Usuń
  11. To juz ponad 3 miesiace :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, napisałam wyjaśnienie na blogu, ale i tu Cię przepraszam, że tyle trzeba było czekać na następną część.

      Usuń