Casino Royal
Rozdział XIII
Wyczekiwany dzwonek telefonu
rozbrzmiał podobnie jak wczoraj, tuż przed południem. A potem znów odezwał się późną
nocą, znowu koło południa, znów w nocy i tak - w rytm tych dzwonków - toczyło
się życie Alice. Jedyne w zasadzie, gdyż akurat dzisiaj ogromna
niesprawiedliwość losu zamknęła ją w mieszkaniu i nakazała szczelnie otulić się
kołdrą. Była chora. W nocy obudziły ją straszne dreszcze, a rano powitał ją ból
gardła tak okropny, że z trudem mogła przełknąć ciepłą herbatę. Bolało ją wszystko:
mięśnie, głowa, oczy, a nos który jako jedyny jeszcze nie dał się chorobie,
właśnie zaczął ją swędzieć i zamieniać się w cieknący kran. Nie wiedziała kiedy
i jak się tak załatwiła, ale jedno było pewne: wstanie z łóżka nie wchodziło w
grę.
Spędziła tak cały
poranek leżąc i próbując dojść do siebie, lecz jej złe samopoczucie tylko
przybierało na sile. Doszło do tego, że kiedy koło południa zadzwonił do niej
Tony, Alice nie odebrała telefonu. Nie mogła, gdyż bolące gardło skutecznie
blokowało każde słowo w jej ustach. Dlatego z przykrością spojrzała na
wyświetlacz i zaczekała, kiedy Tony się rozłączy. Napisała mu sms-a:
Jestem chora. Nie mogę
rozmawiać.
Aż tak źle?
Tak. Chyba zaraz umrę…
:(
Potrzebujesz pomocy?
Przecież Cię tu nie ma
:p
Nie szkodzi.
Zastanowiła ją taka
odpowiedź, ale nie dociekała, co się pod nią kryło. Kichnęła i wsuwając się pod
kołdrę jeszcze głębiej odpisała:
Nie, jakoś sobie radzę.
Dzięki za troskę :*
Z tym radzeniem, to
Alice trochę przesadziła, gdyż picie herbaty i branie tabletek na ból głowy to
było za mało, by móc zwalczyć chorobę. Jednak na tą chwilę to wszystko, co
miała pod ręką.
Chwilę później
zakończyła sms-owanie z Tony’m i mogąc już ledwo co patrzeć na świat, zamknęła
oczy. Sen przyszedł, lecz był zbyt płytki, by móc jej dać ukojenie. Nie
odpędził od niej zimna, ani nie złagodził bólu, a kiedy wstrząsnął nią kolejny dreszcz
okazało się, że był również niewystarczający, by utrzymać jej powieki zamknięte.
Może tak było lepiej, bo gdy w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi, Alice
nie poczuła się, jakby jej w czymś przeszkodził. Wstała, zgarniając ze sobą
biały szlafrok i na wpół żywa otworzyła drzwi. Za nimi stał młody mężczyzna o
ciemnej karnacji, którego czarna skórzana kurtka była tak wygnieciona, jakby zamknięto
ją na lata w paczce zapałek. Musiała być jednak markowa, ponieważ między
rozsuniętym zamkiem kołysał się z dumą wielki złoty krzyż na grubym łańcuchu,
co świadczyło o tym, że jego właściciel nie narzekał na biedę. Alice przyjrzała
się nieznajomemu i z niechęcią otworzyła usta.
– Mogę
w czymś pomóc? – zapytała, czując w gardle ogień każdej litery.
– Proszę
– w jej stronę nagle powędrowała papierowa torba, w której mógłby się zmieścić
cały zestaw KFC i tak też była wypchana – W środku jest też mój numer. Gdyby
pani czegoś potrzebowała, zakupów, podwózki, czy czegokolwiek – zatoczył ręką
krąg w powietrzu – będę pod telefonem.
Nie powiedział tego
uprzejmie, raczej jak spryciarz, który mógłby coś zyskać, gdyby Alice do niego
zadzwoniła. Póki co, nawet nie rozważała jego słów, wpierw starając się
zrozumieć, kim on na Boga jest, co tu robi i dlaczego daje jej jakąś torbę. Musiała
wyglądać strasznie mizernie, bo mężczyzna wręczył jej torbę i zaraz się
pożegnał, jakby nie chciał ryzykować, że Alice upadnie mu na podłogę.
W sumie, to nie wiele
jej do tego brakowało.
Z zamyśloną miną wróciła
do mieszkania, gdzie bardzo nieufnie zajrzała do torby. Odkryła małe pudełka, a
na każdym z nich było napisane to samo słowo: „lek, lek, lek”. Nie mogła w to
uwierzyć, ale torba naprawdę była wypchana lekarstwami, od tabletek po saszetki
i syropy. Na przeziębienie, na grypę, na wzmocnienie, do wyboru do koloru,
wystarczyło tylko wybrać najbardziej przekonującego producenta farmaceutyków. Zaszokowana,
sięgnęła po telefon. Od ostatniego sms-a od Tony’ego minęło raptem trzydzieści
parę minut, na co zwróciła uwagę, bo pisał jej, że będzie zajęty aż do
wieczora, ale i tak wysłała mu wiadomość:
Jakiś obcy człowiek
przyniósł mi lekarstwa.
Wiem. Wzięłaś je już?
Nie. Kto to był?
Chłopak ode mnie. Będzie
Ci pomagać.
To było niesłychane. Tony
mówił coś gdzieś komuś i w ciągu trzydziestu minut ten ktoś zjawiał się u niej.
Musiał zapamiętać, jak Alice mu mówiła, że niedawno się tu przeprowadziła i nie
miała żadnych przyjaciół, którzy mogliby jej pomóc choćby w zrobieniu zakupów.
Nie musiałeś... – odpisała zakłopotana.
Bądź grzeczna i weź
leki. Napiszę wieczorem.
Cóż, szybko uciął tą
niezręczną dla Alice dyskusję. Tak jakby wychodził z założenia, że taka rozmowa
w ogóle nie powinna mieć miejsca. Alice nie umiała zdecydować, co sądzić o
takim podejściu poza tym, że dostrzegła w nim troskę oraz stanowczość, która
wywołała szybsze bicie jej serca. Zarumieniła się i otworzyła pudełeczko z
tabletkami postanawiając, że będzie najgrzeczniejszą rekonwalescentką na
świecie.
Chłopak od Tony’ego
odwiedził ją jeszcze dwa razy tego dnia i jak się okazało, zyskał na bliższym
poznaniu. Miał na imię Adelardo, dwadzieścia trzy lata, a jego cwaniackie
usposobienie było tylko pozą, za którą ukrywał się miłośnik fińskiej rasy psów.
Zadbał o jedzenie, zmienił spaloną żarówkę w łazience, jednak ani razu nie
został u Alice dłużej niż to było konieczne. Bardzo taktownie z jego strony, a
może po prostu rozważnie biorąc pod uwagę, że przychodził do dziewczyny swojego
szefa pod jego nieobecność. Nie mniej jednak Tony musiał mu ufać, skoro zrobił
z niego asystenta dla Alice. Nie wiedziała, jak Adelardo się z tym czuł, ale ona
była mu wdzięczna za to, że nie musiała wychodzić z domu z gorączką. Chciała z
nim o tym porozmawiać, ale nie dziś – dziś musiała oszczędzać siły.
Kiedy nastał już późny
wieczór, a Alice odpoczywała w łóżku, Tony zgodnie z obietnicą, napisał do
niej.
Cześć, Kotku. Śpisz?
Nie, czekałam na Ciebie
:)
Chcesz porozmawiać?
Chciałabym, ale gardło…
:/
Wzięłaś leki?
– Przecież nie
jestem dzieckiem… –
pomyślała, przewracając oczami.
Wzięłam całą garść i
popiłam syropem :p
Żartuj tak dalej, a będziesz
musiała przede mną uciekać…
Alice zaśmiała się,
przez co jeszcze mocniej rozbolało ją gardło, ale i tak nie żałowała swojego
wybryku.
A co u Ciebie? Kiedy
wracasz?
Wszystko wskazuje na
to, że będę tu dłużej niż sądziłem.
Dłużej niż tydzień?
Może nawet do piątku.
– Czyli dziewięć
dni
– policzyła smutnie w myślach, a nie było go dopiero czwarty dzień.
Napisz mi coś o mieście,
w którym jesteś.
Wedle jej życzenia
przyszedł długi sms, składający się z opisów jakiegoś odległego miejsca, w
którym stare cegły i ciasne uliczki przemieniły się w cudny obraz, jaki
namalowała wyobraźnia Alice.
– To nie są Stany – pomyślała.
Nie starała
się odgadnąć, w którym miejscu na ziemi przebywał Tony. Widziała tylko siebie i
jego na tle tego baśniowego krajobrazu, gdzie objęci i wtuleni w siebie,
przechadzali się po mieście. Słyszała gwarne rozmowy, przejeżdżające auta i
muzykę płynącą z jakiejś niewielkiej kawiarenki. Usiedli w niej, a Alice tak
dobrze to sobie wyobraziła, że poczuła prawdziwy gorąc w sercu, gdy Tony
spojrzał jej prosto w oczy. Czas się zatrzymał i byli tu tylko oni; tylko ich uczucia
i ich pragnienia.
Może to były
tylko marzenia, ale wypowiedziane z taką siłą, że odegnały od niej samotność. Już
niedługo Tony powróci do niej, a wtedy naprawdę spojrzy jej w oczy i poczuje
żar, który roznieci w jej sercu prawdziwy płomień.
Śpij już,
Kotku. Odezwę się jutro.
– Będę na Ciebie czekać… – poprzysięgła w myślach, zapadając w błogi sen.
...
Cieszę się że wyrzuciłaś kolejną część mam że nie karzesz nam czekać kolejny miesiąc na rozdział . Alice ma bardzo bujną wyobraźnię wystarczy jej kilka słów opisanego miasta by uruchomic jej pragnienia. Troche zabrakło mi tu akcji, napięcia , i troche krótkie rozdziały .pozdrawiam Lalpaula
OdpowiedzUsuńPs.przepraszam za błędny ale ten słownik zjada mi słowa..:-( Lalpaula
OdpowiedzUsuńA ja uważam, że to świetny rozdział. Przecież nie w każdym rozdziale musi być akcja, napięcie i opis lania. :) Czekam na powrót ukochanego Alice. :)
OdpowiedzUsuńJesli jestes tak odważny/na żeby kogoś krytykować to się chociaż podpisz . A jeśli chodzi o rozdział to jest bardzo dobry brakowało mi tylko odrobine napiecia do ktorego jednak autorka nas przyzwyczaila (nie chodzi tu o opis lania) pozdrawiam Lalpaula
OdpowiedzUsuńOo. Teraz to mnie zaskoczyłaś. W którym momencie Cię skrytykowałam ? Wyraziłam jedynie odmienną opinię. Polecam sprawdzić w słowniku co oznacza czasownik 'krytykować'. A co do podpisu, średnio widzę różnicę między 'lalpaula', a podpisem anonimowym. Warto wrzucić trochę na luz i nie szukać na siłę problemu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKażdy w komentarzach ma prawo do wyrażania wlasnej opini i odczuć ja z takiego prawa skorzystałam , i malo mnie obchodzi czy Ci się to podoba czy nie. Nie bede komentować twojej odpowiedź bo szkoda mi czasu na to.Lalpaula
OdpowiedzUsuńRozdział faktycznie taki nudnawy i właściwie o niczym. Od razu (przez wzgląd na komentarz powyższy) zaznaczam, że nie chodzi mi o scenę lania, czy inne brutalizmy, czy erotyczne wstawki. Po prostu w tym rozdziale nic się nie dzieje. Właściwie to od dłuższego czasu mam wrażenie, że opowiadanie stoi w miejscu (ale o tym się wyrażę jaśniej, konkretniej i obszerniej podczas komentowania poprzednich wpisów, bo przeczytałam, ale nie miałam możliwości skomentować z telefonu, bo nie lubię). Wracając do tego rozdziału - chora Alice, facet-posłaniec przyniósł jej leki - koniec wątku, więc jak dla mnie trochę za mało na rozdział. Oczywiście fajnie, że taki naturalny element jak zwykłe przeziębienie się pojawił i że w jakiś sposób starałaś się pokazać troskę Antosia (spolszczyłam, bo jak pamiętam to Anthony, a nie Thony, prawda?), ale jednak jak na rozdział to działo się niewiele i jak na moje oko jest to jakaś 1/5 rozdziału, a nie jego całość. Co do troski, super że ją okazał, ale dziwne, że dorosła kobieta nie umiała sobie poradzić sama i wcześniej nie poszła do lekarza, czy apteki. Jak dla mnie, po przeczytaniu tych ostatnich rozdziałów, to Alice z rozdziału na rozdział traci, staje się taką kukiełką, co tylko czeka aż ktoś pociągnie za sznurek, bo sama nie potrafi samą sobą pokierować. Jest jak takie dziecko we mgle. Coś jak moja Majka, tylko jednak moja Majka z "SNZTM" ma 14-15 lat, dwoje braci, brak rodziców, nieunormowaną sytuacje prawną, do tego przyjaciółkę co sypia z nauczycielem i kumpele, która ma ojca, z którym z kolei sama ona (Majka) wdała się w romans. Więc na charakter... właściwie to nie na charakter, a na zachowanie mojej bohaterki składa się wiele czynników, a ty Alice strasznie spłyciłaś, zresztą sam Tony jest płytki - gbur, wyolbrzymiony do rangi samego Boga i wyniesiony przez ciebie na piedestał w co drugim zdaniu o nim. Jakby nie można było na niego powiedzieć niczego złego i Alice tylko dobrze o nim myślała. A to nie możliwe by myśleć tylko dobrze, nawet o mężczyźnie, którego się kocha, bo kocha się mimo wad, ale to nie znaczy, że nie zdaje się sobie z nich sprawy. A ona jest w niego zapatrzona jak w jakiegoś guru, jakby ją zahipnotyzował.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:
http://takamilosc.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWiesz, Mała Ania, ja nic nie mam do bicia kobiet w opowiadaniach, nawet jeśli to nie jest podyktowane wzajemną fantazją i chęcią tych bohaterów, ale nie widzę... nie dostrzegam konieczności, by zgniłe jabłko polewać lukrem. Tony nie zawsze zachowuje się fair i w porządku, i sama Alice powinna to dostrzegać, a też narrator powinien być bezstronny i zamiast za każdym razem usprawiedliwiać jego poczynania, to też powinien odnieść się do tego, że Tony nie zawsze postępuje dobrze i na niektóre zachowania nie ma usprawiedliwień - może być powód, ale tak wydumany, że nikt nie powinien się z nim godzić.
UsuńMnie tam nie przeszkadza jego twarz Maczo, nawet to fascynuje, ale nie rozumiem dlaczego na każdym kroku jest, że to on robi dobrze, że kocha, że mu zależy, jak widać po jego czynach, że chce ją tylko tresować i pieprzyć, a troszczy się o nią, by ona sama uwierzyła w to zakłamanie jak mu niby zależy.
Być może nastolatka bez żadnych doświadczeń z facetami, zawierzyłaby jego intencją i by ją jarało jego zainteresowanie jej osobą, ale mnie - kobiecie co już nieco w życiu przeszła, taki Tony w zupełności by nie imponował i patrzyłabym na niego bez klapek na oczach.
A tak w ogóle to dotarłam do miejsca, w którym skończyłam. Nadrobiłam komentarze, co możesz uznać, za mój prezent sylwestrowy, albo jednak nie, bo w sumie to komentowanie uważam za obowiązek, jako taką zapłatę dla autora, bo jednak historia fajna i nie chcę by autorka się zniechęcała, tylko pisała dalej. Nie popieram jednak tak długich przerw między tak, krótkimi rozdziałami. Jasne, że z czasem bywa różnie, sama mam go niewiele, ale... ale z doświadczenia wiem, że jak się chce, to można i najważniejsza jest wena i pomysł, a całą resztę można spisać choćby na serwetce, czy karce na kolanie w pociągu, a potem przepisać i poprawić.
http://takamilosc.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńBardzo się cieszę, że włożyliście tyle zaangażowania, aby opisać swoje odczucia. Czy są pozytywne, czy negatywne, mogą autorowi (czyli mi) tylko wyjść na dobre. :) Dziękuję.
UsuńKiedy będzie następny rozdział??
OdpowiedzUsuńWreszcie jest ;)
UsuńDokladnie, czekamy......za takie odstepy w dodawaniu nastepnych czesci powinna Pani dostac 100 pasow :-), Pozdrawiam i czekam.
OdpowiedzUsuńHe, he 100 pasów to surowa kara, ale zasłużona :D Pozdrawiam
UsuńCzy blog będzie kontynuowany???
OdpowiedzUsuńTak, jak najbardziej i przepraszam, że w ogóle musiałaś zadać to pytanie :(
UsuńTo juz ponad 3 miesiace :(
OdpowiedzUsuńWiem, napisałam wyjaśnienie na blogu, ale i tu Cię przepraszam, że tyle trzeba było czekać na następną część.
Usuńczy będzie kontynuacja?
OdpowiedzUsuńTak, już jest :)
Usuń