black

black

niedziela, 29 czerwca 2014

DPL VI - Opowiadanie o laniu


Rozdział VI



               Kolejnego dnia, w sobotę, dom Państwa Longworth zamienił się w prawdziwe pole bitwy. Sara nie chciała oddać władzy. Skorzystała więc z okazji, że jej największego wroga – Davida – nie było w domu i po staremu zwołała apel w salonie.

               Niespodziankę, którą przyszykowała dla wszystkich miała w dłoni, a konkretniej na papierze. Były to wymówienia z pracy. Postanowiła, że skoro David i reszta pracowników poniżyli ją we własnym domu, to ona ich usunie z niego i to jednym podpisem "Longworth". 

               Specjalnie na tą okazję założyła swoje ulubione ubranie, czyli różową bluzeczkę bez ramiączek i śnieżno-białą spódniczkę, która była perfekcyjnie rozkloszowana.

               Nim rozdała skrupulatnie przygotowane dokumenty, solidnie naubliżała służbie, a jeśli ktoś próbował zaprotestować, to go zakrzyczała i trzeba było przyznać, że miała do tego talent, bo nim zegar wskazał południe, wszyscy z ciężkim sercem przyjęli wymówienia. Pracowali tu od lat w niezmiennym składzie, a większość z zebranych pamiętała jeszcze czasy, kiedy Sara bawiła się grzechotką.

              Dokładnie w tym momencie David i pan Oakwell wrócili do domu.

               –  Saro, co to ma znaczyć…?   zapytał z bladością na twarzy Oakwell.

David również podejrzewał, że Sara wywinęła jakiś niezły numer, ale na razie się nie odzywał.

               –  Wymówienia   odparła obojętnie   Dla pana Collinsa też mam   uśmiechnęła się do niego diabolicznie.

               –  Na Boga, Saro… Ty nie możesz…   Oakwellowi zabrakło słów.

David podszedł do Sary i wziął od niej kartkę. Powiedzenie, że była z siebie zadowolona to mało. Wprost pękała z dumy.

               –  To jakiś żart?   zapytał, czytając tekst.

               –  Nie, panie Collins, to…   triumfowała, gdy David przerwał jej basowym mrukiem:

               –  Ciebie, dzieciaku, nie pytam…

Sara nagle zmalała, jak potraktowany chemią chwast.

                David uniósł kartkę i spojrzał pytająco na pracowników.

               –  Naprawdę wzięliście te bazgroły na poważnie?

Odpowiedziała mu cisza. Obiegł wzrokiem twarze wszystkich i domyślając się, że tak było, pokręcił głową.

               –  Wczoraj omówiłem z państwem kilka istotnych zasad…    zaczął, wolno składając kartkę    Teraz natomiast, poruszymy najważniejszą zasadę, o której chyba wszyscy tu zapomnieli…    przeszedł się wzdłuż rzędu ludzi    Dzieci nie rządzą dorosłymi   powiedział głośno, prawie że cytując   Nie wiem, jakim cudem ta dziewczynka…    wskazał na Sarę, która teraz wyglądała na znacznie mniej pewną siebie    …przejęła kontrolę nad domem, ale to się zmieni i to natychmiast    zniżył głos    Od teraz zapominacie, że jest córką państwa Longworth i traktujecie ją tak, jakby była waszą córką. Oznacza to, że jeśli zachowa się wobec was nieodpowiednio, macie wziąć ją na kolano, przetrzepać i wstawić do kąta.

Sara z wrażenia, aż otworzyła buzię, a pracownicy spojrzeli po sobie. Nie byli pewni, czy David mówił poważnie. Szybko się to wyjaśniło.

               –  A żeby przypieczętować odwrócenie ról w tym domu…    wysunął czarny pas ze szlufek    …każdy z was…    złożył go na pół    …wymierzy Sarze pięć pasów. Panie Oakwell    podał mu go    Pan pierwszy.

Sara, jak tylko to usłyszała, próbowała zbiec przez hol. Miała pecha, bo najbliżej wejścia stał ogrodnik, którego całkiem nie dawno oblała wodą za koszenie trawy w czasie, gdy ona rozmawiała przez telefon. Pochwycił ją w mgnieniu oka i przyprowadził do Davida. Ten natomiast podszedł spokojnie do stołu i przesunął go na środek salonu.

               –  Proszę ją przytrzymać    zwrócił się do ogrodnika.

Mężczyzna położył Sarę na blacie i nawet jej krzyki i płacz nic tu nie pomogły. Rzucała się ze wszystkich sił, gdy jej ręce zostały skrzyżowane na plecach, a ona sama dociśnięta. David zadarł jej wysoko spódniczkę i zsunął bawełniane majtki do kostek.

               –  Panie Oakwell?    obejrzał się na niego.

Norman Oakwell podszedł do Sary, niepewnie ściskając w ręce pas.

               –  Przykro mi Saro, ale to dla twojego dobra…    powiedział ze smutkiem, na co dziewczyna zaszamotała się z przerażonym płaczem.

Doszło do niej, że nikt nawet poczciwy Oakwell nie wybroni jej przed laniem.  Dostanie grubym pasem, wielokrotnie i to od wszystkich.

               –  Proszę jej nie żałować    wtrącił się David    Musi się nauczyć szacunku dla dorosłych.

Ośmielony tymi słowami Oakwell, zamachnął się i uderzył Sarę lekko w oba pośladki. Krzyknęła, choć bardziej z upokorzenia niż z bólu. Następne ciosy również nie były zbyt surowe, ale Sara i tak łkała, jak gdyby bito ją rózgami. Dopiero kiedy przyszła zmiana i pas przejęła starsza pokojówka, kobieta, którą codziennie pomiatała, dziewczyna zaczęła krzyczeć dokładnie tak, jak dyktował to huk paska. Kolejne osoby także nie były dla niej pobłażliwe. Szofer uderzał bezlitości w to samo miejsce, zaś kucharka złożywszy pas na cztery, przetrzepała ją szybko, najmocniej jak potrafiła.

Pośladki Sary były już mocno czerwone, drżały, ale i tak spadły na nie następne pasy, trzaskając o jej rozpaloną skórę. Co pięć uderzeń narzędzie kary wędrowało z rąk do rąk i nie było osoby, która by go nie przyjęła. Sara mogła tylko krzyczeć i wierzgać nogami, podczas gdy jej pośladki były już smagane przez ostatnią osobę, jaką była Anabell. Nie robiła tego za mocno, bo jako jedyna ze służby ulitowała się nad dziewczyną, ale i tak nawet lekkie ciosy z rąk drobnej Anabelli sprawiały niewyobrażalny ból srogo doświadczonym pośladkom.

               –  Dziękuję wszystkim    powiedział David    Mam nadzieję, że Sara zrozumiała nowe zasady panujące w tym domu…

Dopiero teraz służba zauważyła, że David trzymał w ręce packę należącą do ojca Sary. Tak, w międzyczasie odwiedził jego gabinet.

               –  Aby jednak mieć pewność, użyję przedmiotu specjalnie zakupionego dla Sary.

David zmrużył oczy i rozejrzał się po twarzach zgromadzonych ludzi.

               –  Jest was piętnastu, z panem Oakwellem szesnastu    szybko policzył    Wychodzi na to, że Sara dostała osiemdziesiąt pasów…    podszedł do zapłakanej nastolatki.

Ogrodnik dalej przytrzymywał ją na blacie, skrępowaną uściskiem jego dłoni. Nie wyglądało na to, by jeszcze miała siłę się rzucać, ale wszystko się zmieniło, gdy David oznajmił nagle:

               –  Dobijemy do stu.

Sara, z głośnym płaczem, poderwała głowę. Zaczęła nią rzucać na wszystkie strony, na przemian piszcząc i krzycząc, że za wszystko przeprasza i że już więcej nie będzie sprawiać problemów, ale nie przekonało to Davida. Położył lewą rękę na plecach dziewczyny i dotknął packą jej wypiętej pupy, by odpowiednio w nią przymierzyć. Sara natychmiast zaczęła się odpychać nogami od podłogi, żeby w ten naiwny sposób uciec przed razami. Nie wyszło jej to na dobre.

               –  Anabell, podnieś jej głowę   rozkazał David   Chcę żeby wszyscy widzieli jej twarz, gdy będzie dostawać lanie.

Kobieta stanęła przed Sarą i delikatnie uniosła jej podbródek. David przystanął obok.

               –  Saro    zwrócił się do szlochającej w rozpaczliwy sposób nastolatki    Próbujesz uciekać, dlatego ci ludzie będą na ciebie patrzeć, abyś jeszcze bardziej się wstydziła swojego zachowania.

Ponownie stanął za nią, docisnął jej plecy, na co świadoma następnych chwil Sara zawyła z płaczem.

David wziął zamach i raz za razem, metodycznie i bez przerw zaczął ją bić po rozgrzanych do czerwoności pośladkach. Sara od razu zgięła kolana i zawisła na blacie, płacząc w niebogłosy. To był jeden, długi krzyk, na przemian wahający się między dwiema tonacjami, do których zmuszał ją ból. Jej pośladki rytmicznie falowały, gdy dosięgała je drewniana packa. Głośno i ciężko trzaskała o jej skórę, pozostawiając zaokrąglone, ciemniejące  ślady. Mężczyzna, który trzymał Sarę czuł, że jej ciało było popychane przy każdym uderzeniu, dlatego mocno ją dociskał, by przyjęła każdy raz dokładnie. Zgromadzona służba stała zaledwie dwa metry przed Sarą i widziała każdą jej wypłakaną łzę. Widzieli jej czerwone od płaczu policzki, mokre, zaciśnięte powieki i szeroko otwarte usta, krzyczące jedną, długą literę „a”. Co sobie wtedy myśleli? :

               –  „Wreszcie ktoś się nią zajął…”, „Dobrze jej tak…”, „Zasłużyła sobie”, „Dwadzieścia? Powinna oberwać dwa razy tyle!”. 

Co się dziwić, ci ludzie przeżyli z tą nastolatką naprawdę koszmarne chwile. Wyzwiska i rzucanie w nich przedmiotami było tylko czubkiem góry lodowej. Wszystko jednak wskazywało na to, że ten czas dobiegł końca i to za sprawą Davida.

Wymierzył Sarze dokładnie dwadzieścia uderzeń, poczym wsunął jej bieliznę, ściągnął ze stołu i postawił przed pracownikami domu:

               –  Teraz możesz przeprosić za swoje zachowanie.

Nie wiadomo, czy to co wydukała było przeprosinami, ale na pewno ton głosu taki miała. David zaprowadził ją teraz na schody.

               –  Idź do pokoju i nie wychodź z niego, dopóki ci nie pozwolę   przykazał.

Zapłakana Sara tylko przytaknęła głową. Ruszyła przed siebie, ostrożnie krocząc stopień po stopniu, lecz jak tylko znalazła się dostatecznie daleko od Davida, odwróciła się gwałtownie. Popatrzyła na niego z wyrzutem, a on, podpierając się po bokach, posłał jej takie spojrzenie, na które natychmiast pobiegła na górę. Obrócił packę w dłoni. Może i czegoś nauczyła Sarę, ale wciąż za mało, by móc wrócić na ścianę…


1 komentarz:

  1. Nie będę ukrywał że jestem mile zaskoczony tym opowiadaniem.Jest smakowite i widać że jego autor(a chyba autorka)jest osobą którą mocno kręci spanking.Rozumiem bo ja również bardzo go lubię.Skromnie dodam że sam jestem autorem jednego opowiadania(mocno spankingowego)o tytule"Ania-opowiadanie spankingowe"-gdzieś ono dryfuje w śieci.

    OdpowiedzUsuń