Obejrzawszy cały
dom, David wrócił do salonu. Zwołał tam wszystkich mieszkańców domu, czyli
głównie pracowników, którzy – choć nie oczekiwał tego – ustawili się w szeregu.
– Dziewczyna musiała tak często zwoływać apele, że weszło im to w krew – przeszło
mu przez myśl.
Byli tu już wszyscy, prócz jednej osoby. Sary. Właśnie zakończyła
kłótnię z panem Oakwellem o zakaz wyjazdu na zakupy i teraz nadeszła, tłukąc
butami o podłogę. Rozsadzała ją wściekłość.
– Co to ma być?! – zawołała – Czemu Norman mówi, że nie mogę
jechać na zakupy?!
– Saro, czy wiesz kim jestem? – zapytał David.
– Palantem, który rządzi się w moim domu!
– Nie – David
podszedł do niej – Jestem
ochroniarzem, czyli człowiekiem, który odpowiada za twoje bezpieczeństwo i
ostrzegam cię, że jestem też osobą, która złoi ci skórę, jeśli jeszcze raz
krzykniesz albo spróbujesz mnie obrazić.
Sara parsknęła ze wzburzenia.
– Grozisz mi?
– Nie jesteśmy na „ty”, Saro. Zwracaj się do
mnie „pan Collins” –
pouczył ją.
Dziewczyna przemądrzale założyła ręce na krzyż.
– A ja jestem Sarą Longworth… – zaczęła stopniowo podnosić
głos – …i wszyscy mają w tej chwili…!
Och! – David upominająco chwycił ją
za ramię.
– To moje ostatnie ostrzeżenie – powiedział.
– Zabieraj łapy! – krzyknęła.
Wówczas David bez wahania złapał ją w pół i wypiął tyłem do służby.
Był to dla nich tak zaskakujący widok, że początkowo nikt nawet nie drgnął, ale
kiedy jej majtki poszły w dół i padł pierwszy klaps, a potem drugi i trzeci,
zapanowało poruszenie. Nie byli wzburzeni, tylko… zadowoleni. David robił
dokładnie to, co każdy z nich miał ochotę zrobić już dawno, a kiedy zawieszona
pod jego ramieniem Sara piszczała i wyrywała się, patrzyli na jej różowiące się
pośladki z prawdziwą przyjemnością.
– A jednak jest sprawiedliwość na tym świecie… –
szepnęła do koleżanki kucharka.
David dał Sarze jeszcze pięć mocnych klapsów i puścił ją. Natychmiast siadła
na podłodze, niezgrabnie wsuwając majtki na siebie. Myślała tylko o tym, że
wszyscy widzieli jej gołą pupę, którą zbito tak swobodnie, jakby należała do
pięciolatki. Nie mogła przeżyć takiego potraktowania.
– Norman…!
–
zawołała bliska płaczu.
Rozejrzała się za swoim zbawicielem, ale na jej wezwanie odpowiedział
tylko David. Przykucnął przed nią.
– Pan Oakwell ci nie pomoże. Teraz ja jestem
twoim opiekunem i masz przestrzegać moich zasad
– Sara,
ze strachem w oczach, zaczęła zaprzeczać
głową, na co David użył bardziej
dosadnego tonu – Koniec
z rozkazywaniem i koniec z pyskowaniem. Jesteś dzieckiem i nie będziesz się
zachowywać jak despotyczna dyrektorka.
David wstał i podszedł do zgromadzonej służby.
– Wracając do zasad, drodzy państwo, szczegóły omówimy
wieczorem. Tymczasem teraz chciałbym się państwu przedstawić. Nazywam się David
Collins i pracuję w firmie ochroniarskiej Black Hollend Security. Zostałem
poproszony przez państwa Longworth o sprawowanie opieki nad ich córką, dlatego
od dzisiaj przejmuję opiekę nad Sarą, a także zastąpię pana Oakwella w sprawach
domowych. Bez mojej wiedzy i zgody, Sarze nie wolno opuszczać domu. Nie wolno
jej ani wychodzić, ani wyjeżdżać nawet z kimś z państwa, zaś przyjmowanie gości
może się odbyć tylko po mojej akceptacji.
Rozmowę przerwał rozżalony krzyk Sary:
– Nie! Nie masz prawa!
David nie poświęcił jej nawet cienia uwagi:
– Na tą chwilę to już wszystko. Do zobaczenia wieczorem.
Pracownicy zaczęli się rozchodzić. Sara patrzyła za nimi, a gdy w
salonie została tylko ona, David i pan Oakwell, wybuchła płaczem.
– Norman! Norman…! Nie pozwól mu na to!
Wstała, by zaraz rzucić się w
objęcia pana Oakwella, który nie potrafił pozostać obojętnym na jej łzy i przygarnął
ją do siebie.
David patrzył na tą scenkę ze znudzeniem,
bo jako policjant widział już wiele podobnych, zapłakanych nastolatek, które to
tuliły się do swoich rodziców i udawały najbardziej niewinne istoty na świecie.
Większość rodziców nabierała się i była gotowa walczyć do ostatniej kropli krwi
o to, że ich pociecha niczego nie ukradła, albo że nie piła alkoholu w parku,
ale koniec końców, zawsze potem musieli przełknąć gorzką prawdę – Tak
samo jak pan Oakwell, który wciąż widział w Sarze prawdziwe biedactwo.
– Saro, kochanie… – powiedział do niej łagodnie – Wszystko się ułoży. Musisz tylko zmienić swoje
nastawienie i…
W Sarę, jakby strzelił piorun. Z
pokrzywdzonej nastolatki, przemieniła się w eksplozywną złośnicę i zaczęła
szarpać go za marynarkę.
– Moje nastawienie?! Norman, masz go zwolnić!
Oakwell stał zdumiony jej
zachowaniem, zupełnie nie wiedząc, jak się teraz zachować. David przyszedł mu z
pomocą, łapiąc Sarę za ucho.
– Do pokoju, już!
Dziewczyna dała się odprowadzić
na schody, ale puszczona, natychmiast wygłosiła groźbę:
– Moi rodzice o wszystkim się dowiedzą! Obaj pożałujecie!
Gdy tylko pobiegła na górę,
Oakwell ruszył za nią na schody.
– Przepraszam za to. Porozmawiam z nią.
– Nie – powstrzymał go David – Będzie lepiej, jak ja to zrobię.
Oakwell westchnął ciężko:
–
Nie wiem co się z nią stało… Kiedyś taka nie była… – powiedział, na moment zanikając gdzieś we
własnych myślach – Przyjedzie pan jutro rano do mojego biura? Mam
tam wszystkie dokumenty związane ze sprawą tych pogróżek.
– Przyjadę o dziewiątej.
– Dobrze. Do widzenia panie Collins.
– Do widzenia panie Oakwell.
…
Nie ma jak zbuntowana rozpieszczona nastolatka...Lalpaula
OdpowiedzUsuń