Rozdział V
Sara usłyszała trzy stuknięcia do drzwi. Podeszła do nich z gniewem, a gdy zobaczyła,
że po drugiej stronie stał David, znieruchomiała. Był ostatnią osobą, jakiej
się teraz spodziewała.
David przemówił pierwszy:
– Chciałbym z tobą porozmawiać.
Sara czuła, że nie ma zbytniego
wyboru i wpuściła go do środka, choć nie bez naburmuszenia.
Jej pokój nie był – jak się David tego spodziewał – wielkim pomieszczeniem wypełnionym złotymi
lalkami. Raczej przypominał niewielką świątynię poświęconą kosmetyką oraz
ubraniom. Na liliowych ścianach wisiały liczne plakaty aktorek i modelek, a na chabrowo
– białych półkach mieściły się nienagannie rozstawione bibeloty. Biurko, które
znajdowało się po tej samej stronie co drzwi, było uporządkowane, a nawet
prawie puste, nie licząc kilku długopisów i jednego niebieskiego zeszytu. Na
przeciwległej ścianie były położone szerokie okna z białymi żaluzjami, a na
prawo od nich, w samym rogu pokoju, stało łóżko z falbaniastą pościelą o
malinowej barwie. Zaraz za nim znajdowały się drzwi prowadzące do obszernej
garderoby, zaś naprzeciw były kolejne, wiodące do jasno oświetlonej łazienki. Tylko
tu panował nieład, a po rozrzuconych kosmetykach i potłuczonym wazonie David
domyślił się, że Sara musiała wyładować tu złość.
Przesunął na środek pokoju fotel od
biurka, usiadł na nim, a Sarze wskazał miejsce na łóżku:
– Usiądź, proszę.
Może i Sara pohamowała swoją
wrogość, ale nie wyzbyła się jawnej niechęci wobec Davida. Skrzyżowała ręce na piersi.
– Postoję.
– Nie postoisz tylko usiądziesz tak jak o to proszę – odrzekł cierpliwie, ale stanowczo.
Sara usiadła ze skwaszoną miną,
mówiąc:
– Jeżeli chcesz przeprowadzić pogadankę o zasadach bezpieczeństwa, to
daruj sobie, bo miałam już wielu ochroniarzy. Wiem, jak pracujecie.
David nachylił się do niej.
– A wiesz też, że za taką arogancję możesz dostać pasem?
Sara pomrugała oczami.
– Nie? – zapytał, gdy niepewnie poprawiła się na łóżku – To
miej to na uwadze, nim się znów odezwiesz.
Skarcona jego słowami Sara,
zaczęła wygładzać spódniczkę. Już po samym tym ruchu David wiedział, że pozbawił
ją ochoty na dalsze wymądrzanie się. Kontynuował:
– Skoro nie muszę ci objaśniać podstaw mojej pracy, to może powiem ci,
czego oczekuję od ciebie. Oczekuję, że będziesz grzeczną dziewczynką, czyli
taką, która nie krzyczy, nie pyskuje, nie ubliża, nie lekceważy poleceń… – nagle
wskazał palcem w kierunku łazienki – …nie niszczy przedmiotów – zawiesił
wymownie głos – Masz szanować ludzi, którzy cię otaczają, a
zwłaszcza pana Oakwella, który okazuje ci wiele dobroci i zrozumienia.
– Nie jesteś moim ojcem… – syknęła jadowicie.
David westchnął:
– Dobrze, zaczniemy od początku.
Rozłożył łokcie po bokach fotela,
jakby nagle zakończył prowadzić spokojną rozmowę.
– Wstań, Saro – rozkazał.
Z ociąganiem i bardzo niechętnie,
ale wstała.
– Kim jestem? – zapytał, jak na nużącym policyjnym
przesłuchaniu.
– Ochroniarzem.
– A jak się nazywam?
– Pan Collins.
– Więc, jak masz się do mnie zwracać?
Sara w końcu zrozumiała, o co
chodziło w tych pytaniach i jej oczy błysnęły gniewem.
– Nie jest pan moim ojcem, panie Collins…
– Gdybym nim był, Saro, to za taki ton dostałabyś solidnego klapsa.
Nagle wstał.
– A biorąc pod uwagę, że przez najbliższe parę tygodni będę go
zastępował…
Bezdyskusyjny klaps trafił ją w oba
pośladki i Sarze nie udało się powstrzymać swojego cichutkiego pisku.
– …musisz mnie słuchać, czy ci się to podoba, czy nie. Wyrażam się jasno?
– T… tak… – zająknęła się, wręcz oszołomiona jego
bezwzględną postawą.
– Usiądź.
Sara zajęła miejsce.
– Czy poza szkołą masz jeszcze jakieś zajęcia?
– Kilka...
– Więc za godzinę zejdziesz na dół z planem lekcji i zajęć dodatkowych i
ustalimy twój rozkład dnia. Daję ci godzinę, bo w tym czasie masz posprzątać
łazienkę.
– Przecież… od tego jest sprzątaczka – powiedziała
z takim przerażeniem, jakby miała zrobić coś zakazanego.
– Ty dałaś upust złości i ty tu posprzątasz – skwitował.
Po chwili wyszedł, pozostawiając
Sarę w osłupieniu. Siedziała w bezruchu jeszcze przez jakiś czas, aż w jej
oczach błysnęła dzika furia. Poderwała się gwałtownie. Była na siebie wściekła
za to, że dała się przestraszyć Davidowi klapsem.
– „Przez najbliższe parę tygodni
będę go zastępował…” – przedrzeźniła go w myślach – Pfy! Jeszcze zobaczymy…
Właśnie w tej chwili postanowiła,
że jutro przygotuje wielką niespodziankę i to taką, po której wszyscy pożałują,
że z nią zadarli.
...
Brzmi dość groznie , zapomiedz zemsty przez Sare...ciekawa jestem czy David sie przestraszy...Lalpaula
OdpowiedzUsuńOkej jestem w wieku Sary i moja przyjaciółka z chłopakiem powtarzają cały czas że jestem bezczelna (bo jestem) ale to co ona robi przechodzi wszelkie granice!
OdpowiedzUsuńHe, he taka właśnie jest Sara. :) Nie zna granic - jeszcze... ;)
Usuń