Opowiadanie o laniu
"Wspomnienia" cz.II
– A więc… Miałam wtedy dwanaście lat. Niedaleko naszego domu rozciągały
się takie wieeelkie pola. Były po prostu ogromne i tam wszystkie dzieciaki
chodziły się bawić. Akurat tego dnia jakoś wszystkim było tak fajnie, że nikt,
ale to naprawdę nikt nie wrócił do domu na obiad. Dopiero gdy zapadł zmrok wszyscy
zdali sobie sprawę, że mają przechlapane. Zaczęliśmy ustalać wspólną wersję, że
niby się zgubiliśmy, albo, że zaatakował nas pies i musieliśmy uciekać na
drzewo i siedzieć tam dopóki sobie nie poszedł…
Agata parsknęła
śmiechem:
– To dopiero wymówka! Gdybym ja próbowała wcisnąć taki kit rodzicom,
pewnie dostałabym dwa razy mocniej.
– Tak, ale wtedy, w tym wieku, takie wytłumaczenie zdawało się wiarygodne
– zachichotała – Koniec końców każde z nas wróciło do domu. Moja matka od razu
na mnie nakrzyczała, że „odchodziła od zmysłów, że szukała mnie” i tak dalej, a
jak skończyła, to wskazała palcem na kanapę i powiedziała: „Kładź się. Dostaniesz lanie pasem”. Wiedziałam, że nie ma sensu
się bronić no i też sama czułam, że zasługuję na lanie, więc opuściłam spodnie,
majtki – bo u mnie też zawsze było lanie na goły tyłek – i położyłam się na podłokietniku.
Słyszałam, jak matka idzie do sypialni, otwiera szafę i ściąga z wieszaka pas
ojca. Miał ich kilka, a jak go brała to klamry uderzały o siebie z takim
charakterystycznym dzwonieniem. Ja od razu zaczęłam się zastanawiać, który pas
wzięła i modliłam się, żeby to nie był ten brązowy, bo on był najgrubszy i
najcięższy. Na szczęście wzięła czarny, taki do garnituru. Pierwsze pasy były
do wytrzymania, ale po każdym kolejnym kręciłam się coraz bardziej. W końcu zaczęłam
już ściskać leżącą na kanapie poduszkę i podrygiwać przy każdym pasie, aż nie
wytrzymałam i zaczęłam płakać. Moja matka powiedziała wtedy: „Byłaś
nieodpowiedzialna i musisz dostać lanie”. Zwolniła, ale ja i tak płakałam. Pamiętam,
że ze wszystkich sił prosiłam w duchu, by to był ostatni pas, ale nie, na moich
pośladkach ciągle lądował kolejny i kolejny. Ból przeplatał się z trzaskiem, a
ja posłusznie leżałam i wciąż myślałam, że może to ten był już tym ostatnim. W
pewnym momencie przestała i powiedziała: „Teraz
leż tu i czekaj na ojca. Jak wróci to jeszcze po mnie poprawi”. Chryste,
jak to usłyszałam, to od razu zachciało mi się płakać mocniej, bo wiedziałam,
że jak ojciec wróci, to dopiero spuści mi porządne lanie. Leżałam tak z
wypiętym tyłkiem chyba z godzinę, aż usłyszałam, że wszedł do domu... Matka nic
mu nie musiała mówić, bo już z przedpokoju widział mój wypięty tyłek i sam się domyślił,
że czekam na „rozmowę” z nim. Wpierw kazał mi wstać i powiedzieć, za co
zostałam ukarana, a jak mu wszystko opowiedziałam, to poprosił, żebym poszła do
sypialni i przyniosła mu brązowy pas.
– O kurde…
– Tak. Dokładnie ten pas, którego tak się bałam. Oczywiście zaczęłam go
przepraszać i zapewniać, że to się już więcej nie powtórzy, ale on był
nieugięty, cierpliwy, ale nieugięty. Zrobiłam jak prosił, dałam mu do ręki pas
i blada ze strachu czekałam, co będzie dalej. Kazał mi się oprzeć rękoma o kanapę
i mocno wypiąć. Powiedziałam wtedy, że się położę tak jak wcześniej, na co on mi
odpowiedział, że mam się sama nadstawić, bo dobrowolne przyjęcie kary to jeden
z jej elementów. Zrobiłam to, strasznie się wstydząc, no bo – nie miałam
bielizny – a kiedy przyszedł pierwszy pas, ból był tak okropny, że zerwałam się
i czym prędzej rzuciłam ojcu w ramiona. „Proszę,
już się nauczyłam. Odpuść mi – łkałam. Pogłaskał mnie po mokrym od łez
policzku i wytłumaczył, że to nie możliwe. Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale
delikatnie odsunął mnie od siebie i powiedział: ”Oprzyj się o kanapę”. Zrozumiałam, że moje próby są beznadziejne i i tak lanie mnie nie ominie. Odwróciłam się i wypięłam. Poczułam uderzenie pasa. Jego trzask odbił mi
się w uszach i zaraz rozległ się następny i następny i następny. Szybkie tempo
nie pozwoliło mi myśleć o niczym, jak tylko o tym, że moje pośladki pieką,
szczypią i zaczynają płonąć. Podrygiwałam, uginałam nogę, raz jedną, raz drugą,
próbując ze wszystkich sił wytrzymać ten palący ból. Nagle usłyszałam: „Teraz licz i po każdym razie mów: Będę wracać do domu na czas”. Nim
dotarło do mnie, co mnie czeka, huk pasa wstrząsnął moim ciałem. Krzyknęłam „Au!” i usłyszałam stanowcze „Żadne au. Licz.” Szybko przełknęłam ślinę, wzięłam głęboki wdech i wydusiłam
z siebie: „Jeden. Będę wracać do domu na czas”.
Z płaczem doszłam do
dziewięciu, gdy nagle dostałam tak strasznie mocny pas, że z piskiem się
zakryłam i padłam na kanapę – „Mów wyraźnie, bo zaczniemy od początku”
– ostrzegł mnie. Wróciłam na pozycję, ale bardzo, bardzo powoli, by w ten
sposób trochę odpocząć . Na szczęście się udało, choć mój ojciec chyba widział,
że ociągam się specjalnie. Tak czy inaczej przy kolejnym uderzeniu powiedziałam
niepewnie „Dziewięć” i formułkę, później „Dziesięć”, ale już „Jedenaście”
wyszlochałam z trudem. Znowu padł pas, mój ojciec cierpliwie poczekał aż
policzę „Dwanaście” i gdy tylko to
zrobiłam, nieubłaganie przyszło nowe uderzenie i tak do dwudziestu. Po
wszystkim dał mi pas i poprosił żebym odwiesiła go na miejsce. Dobre dwie noce
spałam na brzuchu, a jak…
Niespodziewanie drzwi otworzyły
się. To była Mariola, koleżanka z pokoju obok.
– Cześć! O czym gadacie? – zagadnęła wesoło.
Dziewczyny spojrzały po
sobie.
– Opowiadamy sobie o… różnych przeżyciach – wyjawiła Ola, niewinnie
zakręcając pasmo włosów na palcu.
– Jakich? – dociekała nowa koleżanka.
– Dostałaś kiedyś lanie? – zapytała wprost Agata i z nieco nieśmiałym
uśmiechem zagryzła rąbek warg.
– Od mamy czy od chłopaka? – Mariola zapytała z lekkością, jakby ten
temat był dla niej naturalny.
Dziewczyny znów
spojrzały po sobie. Wiedziały, że trafiły na osobę, która wzbogaci ich rozmowę.
– Siadaj – Agata klepnęła w materac, a gdy Mariola usadowiła się obok
niej, Ola przysunęła się do ucha nowej koleżanki. Zapytała melodyjnie:
– Jakie było twoje najgorsze lanie w życiu?
…
Rewelacja. Nie moge sie doczkac kolejnej czesci:)
OdpowiedzUsuń:) Bardzo mnie cieszą takie słowa.
UsuńRewelacja
OdpowiedzUsuń