Casino Royal
Rozdział II
Dalsza część wieczoru,
wcale nie była lepsza. Alice tak bardzo chciała się schować przed wzrokiem nowo
poznanego szefa, że gdy tylko zobaczyła, że świeżo umyte szkło nie było
poukładane na półkach, właśnie tym się zajęła. Zazwyczaj nie cierpiała tego
obowiązku, bo szkła zawsze było więcej niż miejsca na półkach, ale tym razem była
wdzięczna, że nikt się nim nie zainteresował wcześniej, bo dzięki temu, mogła w
spokoju doczekać do końca swojej zmiany, czyli do godziny 20.00.
Stała tak, częściowo
skryta za szafką i obserwowała, jak Nicole witała się z Costello i jego gośćmi.
– Oby usiedli jak najdalej ode mnie
– pomyślała z niepokojem – Nie chce się znów spotkać z tym
Costello…
Zdążyła ustawić na
półce tylko dwa kieliszki do wina, gdy padł na nią cień Nicole.
– Idź do nich – rzuciła.
– Ja?! – krzyknęła Alice – Dlaczego ja?! Czemu ty nie możesz iść?
– On prosi o ciebie – warknęła nieprzyjemnie.
Alice zamarła.
– O mnie…? Jasna cholera… Nie,
błagam… Czego on może chcieć? – pomyślała przestraszona.
– No nie stój tak. Idź – ponagliła ją Nicole.
Ze zrezygnowaną miną, Alice
zaczęła się rozglądać za swoją tacą. Przeczuwała, że to spotkanie zamieni się w
katastrofę, ale i tak nie miała wyboru. Musiała tam iść.
Jeszcze jak na złość, nie mogła znaleźć swojego małego notesu do pisania, a bez niego zamówienia od kilku osób mogłyby się pomieszać - co byłoby jeszcze większą katastrofą...
– Nicole, gdzie leżą firmowe notesy do pisania? – zapytała szybko.
Na co dzień, nikt z
nich nie korzystał, bo były zbyt duże i nie wygodnie się na nich pisało, ale na tą chwilę stanowiły najlepszą alternatywę dla jej zagubionego notesu.
– Alice… – westchnęła z irytacją Nicole – Ile
ty już tu pracujesz? Dwa tygodnie? Trzy? Powinnaś wiedzieć, gdzie co leży.
Te słowa skarciły Alice
tak bardzo, że poczuła się jak głupia, niezaradna praktykantka i to teraz, gdy
tak bardzo potrzebowała pewności siebie. Spuściła głowę.
Nicole westchnęła
ponownie.
– Na dole, trzecia szuflada od lewej
– wskazała z łaską na pobliski mebel.
– Dzięki… – bąknęła Alice.
Zaraz zabrała notes, tacę i wyszła na salę. Czuła się, jakby szła na ścięcie, a wzrok
Nicole, który śledził każdy jej krok dodatkowo pogłębiał w niej wrażenie, że ten wieczór zamieni się w
istny koszmar.
Atmosfera przy stoliku,
gdzie siedział Costello, przypominała huczną nasiadówkę, gdzie wszyscy mówili w
tym samym czasie, a i tak każdy każdego rozumiał. Sam Costello zdawał się być
mocno wciągnięty w te rozmowy, ale gdy zauważył zbliżającą się Alice, wyłączył
się z dyskusji. Pozostali podążyli jego przykładem, kierując swój wzrok
dokładnie tam, gdzie patrzył Costello – czyli na nią.
Z nerwów, Alice zrobiło
się gorąco.
– Dobry wieczór. Czy mogę przyjąć zamówienie?
– Skąd ten oficjalny ton, Alice? – odezwał
się Costello – Przecież jeszcze chwilę temu nie byłaś taka
grzeczna – zadrwił, władczo odchylając się na oparciu.
Koszmar Alice zaczął
się spełniać i jedyne co teraz mogła zrobić, to zachować zimną krew.
– Przepraszam. Wtedy nie wiedziałam, kim pan jest… – wytłumaczyła
cicho.
– A teraz już wiesz?
– Tak.
– To kim jestem? – zagadnął z ciekawością.
Alice zacisnęła palce
na tacy, by ukryć ich drżenie.
– Gangsterem – pomyślała
z lękiem – Szefem tego kasyna – odpowiedziała
najspokojniej, jak umiała.
Costello uśmiechnął się
do niej, jakby odgadł po jej minie, że wcale nie tak chciała go nazwać.
– Będziesz już dla mnie milsza? – zapytał, znacznie zaniżając głos.
Alice poczuła ścisk w
żołądku. Nie chciała odpowiadać na to pytanie, bo wzbudziło w niej niepokój. Zagryzła
wargi.
– Czyli nie… – powiedział wolno i stukając palcami po blacie,
rozejrzał się po twarzach siedzących.
Ci wybuchli śmiechem.
– A mówią, że ładne kobiety lecą na swoich szefów – dodał po chwili, samemu ulegając rozbawieniu.
– Gorzej, jak robią to tylko te brzydkie, nie? – powiedział
jakiś mężczyzna i śmiejąc się jak podły olbrzym, szturchnął sąsiada łokciem.
– Jak Patty – wtrącił inny.
– Albo jak Gabrielle! – odezwał się kolejny.
Zaczęli się licytować,
o niej całkiem zapominając. Tylko szef o niej pamiętał.
– Przynieś nam kotku po butelce Dalmore’a, Connemara i sześć szklanek – poprosił.
Tylko że Alice, zamiast
zanotować zamówienie, wciąż patrzyła osłupiała na Anthony’ego Costello, który to
w tym czasie wyciągał papierosy z kieszeni marynarki. Spodziewała się raczej
tego, że ją zwolni, albo poniży przy wszystkich, ale nie tego, że… nazwie ją
kotkiem. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy z ręki wypadł jej długopis. Nikt tego
nie zauważył, toteż szybko oddaliła się, nie podnosząc swojej zguby.
– Co to miało znaczyć? – zapytała się po drodze – „Ładne kobiety
lecą na swoich szefów?” Uważa, że jestem ładna?
Z tych zamyśleń nie
wyrwało ją nawet głośne wycie automatu, obok którego przeszła nie spostrzegając,
że padła główna wygrana. Na podłogę zaczęły się sypać srebrne monety, które zbierał
jakiś niski staruszek, krzycząc radośnie, że „To wiśnie! To wiśnie rozbiły
bank!”.
Alice minęła go. Spojrzała
na ścianę, na wielki zegar tam wiszący i westchnęła ciężko.
– Jeszcze dwie godziny… Spokojnie.
Obsłużę ich i niedługo wyjdę do domu
– powiedziała do siebie w
myślach, by dodać sobie otuchy – Wezmę
gorącą kąpiel, obejrzę film w telewizji… Może zrobię sobie popcorn? Tak, chyba
jeszcze trochę go zostało w pudełku…
...
Widzę że każesz czekać na większy rozwój wydarzeń :D Nie ładnie
OdpowiedzUsuń:-D Oj, wszystko jest przemyślane i ma swoje miejsce. Następny post odsłoni więcej ;-)
UsuńJa również czekam na wiecej mam nadzieje że niebawem coś dodasz:-)
OdpowiedzUsuńStaram się dodawać posty co dwa tygodnie, ale czasami edytuje to, co już opublikowałam (jak na przykład dzisiaj, nieznacznie zmieniłam CR rozdział I i II). Właśnie pracuje nad III częścią i jak dobrze pójdzie, to wrzucę ją 14-stego :-)
UsuńCo z następną częścią?
OdpowiedzUsuńJuż jest :-) Przykro mi z powodu opóźnienia. Niedawno zmieniłam pracę i zabiera mi ona sporo energii...
UsuńBardzo krótkie te rozdziały spodziewałam się chyba czegoś więcej..Lalpaula
OdpowiedzUsuńBardzo krótkie te twoje rozdziały, choć przyznaję, że napisane zgrabnie i bez większych błędów (z resztą sama popełniam ich mnóstwo, więc nie będę się może o tym wypowiadała, jedynie jak znajdę jakąś literówkę, to ci wytknę byś miała możliwość poprawić, bo takie często pojawiają się przez zwykłe niedopatrzenie).
OdpowiedzUsuńJeszcze mogę tylko dorzucić, że dziwnie robisz akapity. Brakuje ich w opisowych częściach, a są jedynie w dialogach.
Anthony dalej jest gburem, tylko teraz sili się na ohydne, szowinistyczne żarty. Ta ich licytacja o brzydkich kobietach - poniżej wszelkiej krytyki, ale przyznaję, że do gangsterów pasuję, gdyż zawsze sobie wyobrażałam, że tacy ludzie traktują kobiety przedmiotowo. Nie podoba mi się Anthony, ale jako człowiek, mam po prostu wiele do powiedzenia w kwestii krytyki jego postawy, zachowania, słów, ale z drugiej strony jako postać jest fascynujący i ciekawy, znacznie bardziej niż Alice, nad czym troszeczkę ubolewam, bo w pierwszym rozdziale pokazała charakter, teraz czekałam na pazur, ale... nic straconego, może dalej się doczekam.
http://takamilosc.blogspot.com/
Za wszelkie wytykanie błędów będę bardzo, bardzo wdzięczna :) A akapitów nie stosuję dlatego, że bloger lubi mi zmieniać wielkość czcionki, gdy umieszczam przerwę, a wtedy nie idzie tego poprawić (albo może ja nie wiem jak).
Usuń