black

black

sobota, 1 listopada 2014

CR II - opowiadanie o laniu

 

 Casino Royal



Rozdział II





Dalsza część wieczoru, wcale nie była lepsza. Alice tak bardzo chciała się schować przed wzrokiem nowo poznanego szefa, że gdy tylko zobaczyła, że świeżo umyte szkło nie było poukładane na półkach, właśnie tym się zajęła. Zazwyczaj nie cierpiała tego obowiązku, bo szkła zawsze było więcej niż miejsca na półkach, ale tym razem była wdzięczna, że nikt się nim nie zainteresował wcześniej, bo dzięki temu, mogła w spokoju doczekać do końca swojej zmiany, czyli do godziny 20.00.

Stała tak, częściowo skryta za szafką i obserwowała, jak Nicole witała się z Costello i jego gośćmi.

               –  Oby usiedli jak najdalej ode mnie   pomyślała z niepokojem    Nie chce się znów spotkać z tym Costello…  

Zdążyła ustawić na półce tylko dwa kieliszki do wina, gdy padł na nią cień Nicole. 

               –  Idź do nich   rzuciła.

               –  Ja?! – krzyknęła Alice – Dlaczego ja?! Czemu ty nie możesz iść? 

               –  On prosi o ciebie   warknęła nieprzyjemnie.

Alice zamarła.


               –  O mnie…? Jasna cholera… Nie, błagam…  Czego on może chcieć? pomyślała przestraszona.

               –  No nie stój tak. Idź   ponagliła ją Nicole.  

Ze zrezygnowaną miną, Alice zaczęła się rozglądać za swoją tacą. Przeczuwała, że to spotkanie zamieni się w katastrofę, ale i tak nie miała wyboru. Musiała tam iść.

Jeszcze jak na złość, nie mogła znaleźć swojego małego notesu do pisania, a bez niego zamówienia od kilku osób mogłyby się pomieszać - co byłoby jeszcze większą katastrofą...

               –  Nicole, gdzie leżą firmowe notesy do pisania? – zapytała szybko.

Na co dzień, nikt z nich nie korzystał, bo były zbyt duże i nie wygodnie się na nich pisało, ale na tą chwilę stanowiły najlepszą alternatywę dla jej zagubionego notesu.

               –  Alice…    westchnęła z irytacją Nicole    Ile ty już tu pracujesz? Dwa tygodnie? Trzy? Powinnaś wiedzieć, gdzie co leży.

Te słowa skarciły Alice tak bardzo, że poczuła się jak głupia, niezaradna praktykantka i to teraz, gdy tak bardzo potrzebowała pewności siebie. Spuściła głowę.

Nicole westchnęła ponownie.

               –  Na dole, trzecia szuflada od lewej    wskazała z łaską na pobliski mebel.

               –  Dzięki…    bąknęła Alice.

Zaraz zabrała notes, tacę i wyszła na salę. Czuła się, jakby szła na ścięcie, a wzrok Nicole, który śledził każdy jej krok dodatkowo pogłębiał  w niej wrażenie, że ten wieczór zamieni się w istny koszmar. 

Atmosfera przy stoliku, gdzie siedział Costello, przypominała huczną nasiadówkę, gdzie wszyscy mówili w tym samym czasie, a i tak każdy każdego rozumiał. Sam Costello zdawał się być mocno wciągnięty w te rozmowy, ale gdy zauważył zbliżającą się Alice, wyłączył się z dyskusji. Pozostali podążyli jego przykładem, kierując swój wzrok dokładnie tam, gdzie patrzył Costello – czyli na nią. 

Z nerwów, Alice zrobiło się gorąco.

               –  Dobry wieczór. Czy mogę przyjąć zamówienie?

               –  Skąd ten oficjalny ton, Alice? –  odezwał się Costello    Przecież jeszcze chwilę temu nie byłaś taka grzeczna    zadrwił, władczo odchylając się na oparciu. 

Koszmar Alice zaczął się spełniać i jedyne co teraz mogła zrobić, to zachować zimną krew.

               –  Przepraszam. Wtedy nie wiedziałam, kim pan jest…   wytłumaczyła cicho.

               –  A teraz już wiesz?

               –  Tak.

               –  To kim jestem?   zagadnął z ciekawością.

Alice zacisnęła palce na tacy, by ukryć ich drżenie.

               –  Gangsterem   pomyślała z lękiem   Szefem tego kasyna   odpowiedziała najspokojniej, jak umiała.

Costello uśmiechnął się do niej, jakby odgadł po jej minie, że wcale nie tak chciała go nazwać.

               –  Będziesz już dla mnie milsza?   zapytał, znacznie zaniżając głos.

Alice poczuła ścisk w żołądku. Nie chciała odpowiadać na to pytanie, bo wzbudziło w niej niepokój. Zagryzła wargi.

               –  Czyli nie…   powiedział wolno i stukając palcami po blacie, rozejrzał się po twarzach siedzących.

Ci wybuchli śmiechem.

               –  A mówią, że ładne kobiety lecą na swoich szefów    dodał po chwili, samemu ulegając rozbawieniu.

               –  Gorzej, jak robią to tylko te brzydkie, nie?   powiedział jakiś mężczyzna i śmiejąc się jak podły olbrzym, szturchnął sąsiada łokciem.

               –  Jak Patty   wtrącił inny.

               –  Albo jak Gabrielle!   odezwał się kolejny.

Zaczęli się licytować, o niej całkiem zapominając. Tylko szef o niej pamiętał.

               –  Przynieś nam kotku po butelce Dalmore’a, Connemara i sześć szklanek   poprosił.

Tylko że Alice, zamiast zanotować zamówienie, wciąż patrzyła osłupiała na Anthony’ego Costello, który to w tym czasie wyciągał papierosy z kieszeni marynarki. Spodziewała się raczej tego, że ją zwolni, albo poniży przy wszystkich, ale nie tego, że… nazwie ją kotkiem. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy z ręki wypadł jej długopis. Nikt tego nie zauważył, toteż szybko oddaliła się, nie podnosząc swojej zguby.

               –  Co to miało znaczyć? –  zapytała się po drodze – „Ładne kobiety lecą na swoich szefów?” Uważa, że jestem ładna?

Z tych zamyśleń nie wyrwało ją nawet głośne wycie automatu, obok którego przeszła nie spostrzegając, że padła główna wygrana. Na podłogę zaczęły się sypać srebrne monety, które zbierał jakiś niski staruszek, krzycząc radośnie, że „To wiśnie! To wiśnie rozbiły bank!”. 

Alice minęła go. Spojrzała na ścianę, na wielki zegar tam wiszący i westchnęła ciężko. 

               –  Jeszcze dwie godziny…  Spokojnie. Obsłużę ich i niedługo wyjdę do domu    powiedziała do siebie w myślach, by dodać sobie otuchy    Wezmę gorącą kąpiel, obejrzę film w telewizji… Może zrobię sobie popcorn? Tak, chyba jeszcze trochę go zostało w pudełku…

... 

9 komentarzy:

  1. Widzę że każesz czekać na większy rozwój wydarzeń :D Nie ładnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-D Oj, wszystko jest przemyślane i ma swoje miejsce. Następny post odsłoni więcej ;-)

      Usuń
  2. Ja również czekam na wiecej mam nadzieje że niebawem coś dodasz:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się dodawać posty co dwa tygodnie, ale czasami edytuje to, co już opublikowałam (jak na przykład dzisiaj, nieznacznie zmieniłam CR rozdział I i II). Właśnie pracuje nad III częścią i jak dobrze pójdzie, to wrzucę ją 14-stego :-)

      Usuń
  3. Co z następną częścią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest :-) Przykro mi z powodu opóźnienia. Niedawno zmieniłam pracę i zabiera mi ona sporo energii...

      Usuń
  4. Bardzo krótkie te rozdziały spodziewałam się chyba czegoś więcej..Lalpaula

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo krótkie te twoje rozdziały, choć przyznaję, że napisane zgrabnie i bez większych błędów (z resztą sama popełniam ich mnóstwo, więc nie będę się może o tym wypowiadała, jedynie jak znajdę jakąś literówkę, to ci wytknę byś miała możliwość poprawić, bo takie często pojawiają się przez zwykłe niedopatrzenie).
    Jeszcze mogę tylko dorzucić, że dziwnie robisz akapity. Brakuje ich w opisowych częściach, a są jedynie w dialogach.
    Anthony dalej jest gburem, tylko teraz sili się na ohydne, szowinistyczne żarty. Ta ich licytacja o brzydkich kobietach - poniżej wszelkiej krytyki, ale przyznaję, że do gangsterów pasuję, gdyż zawsze sobie wyobrażałam, że tacy ludzie traktują kobiety przedmiotowo. Nie podoba mi się Anthony, ale jako człowiek, mam po prostu wiele do powiedzenia w kwestii krytyki jego postawy, zachowania, słów, ale z drugiej strony jako postać jest fascynujący i ciekawy, znacznie bardziej niż Alice, nad czym troszeczkę ubolewam, bo w pierwszym rozdziale pokazała charakter, teraz czekałam na pazur, ale... nic straconego, może dalej się doczekam.

    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za wszelkie wytykanie błędów będę bardzo, bardzo wdzięczna :) A akapitów nie stosuję dlatego, że bloger lubi mi zmieniać wielkość czcionki, gdy umieszczam przerwę, a wtedy nie idzie tego poprawić (albo może ja nie wiem jak).

      Usuń