black

black

wtorek, 24 marca 2015

CR VI - opowiadanie o laniu


 Casino Royal



Rozdział VI

 

 



Po nocy pełnej przemyśleń i poranku, który nadszedł dla Alice za wcześnie, nastało południe i czas, kiedy restauracja kasyna, w pośpiechu zaczynała się przygotowywać do pory obiadowej. 

Kelnerzy i kelnerki rozkładali na stołach czyste obrusy, układali sztywne serwetki w kształcie wachlarza, zaś Alice, której przypadła rola przygotowania sztućców do obiadu, znajdowała się daleko od tego zgiełku, na zapleczu.

Setki widelców do ryb, do sałatek i do deserów, tyle samo noży mniejszych i większych, trzeba było wyciągnąć z ogromnych metalowych pojemników, przetrzeć i rozłożyć na stołach, ściśle przestrzegając etykiety.

Było to najżmudniejsze zajęcie na świecie, ale Alice i tak to nie przeszkadzało, bowiem czymkolwiek by się nie zajęła i co by nie robiła, myślami była przy Tony’m.

Zastanawiała się, jak dalej potoczy się ich znajomość. Dostała od niego kwiaty - I co dalej? Powinna teraz czekać na jego następny krok, czy raczej samej go wykonać?

Najchętniej rzuciłaby wszystko i poszła wprost do niego, by przekonać się, co do niej czuje, ale takie zachowanie pasowało do sfery sennych marzeń, a nie do rzeczywistości, która zawsze okazywała się bardziej szara, niż popiół z papierosa, wypalonego przez malkontenta.
 
Równie dobrze, te kwiaty mogły znaczyć dla niej więcej, niż dla niego. Mogły być niezobowiązującym gestem człowieka, który miał pieniądze, klasę i to wszystko co nim kierowało. Gest, zwykły gest. 

Kiedy w jej umyśle już na dobre rozgorzała wojna o to, czy Tony mógł się nią naprawdę interesować, drzwi od zaplecza otworzyły się i ktoś krzyknął: „Alice!”, wytrącając ją z zamyśleń.

               – Idę! – odkrzyknęła – Przecież do obiadu zostało co najmniej czterdzieści minut… Po co się tak spieszą? – pomyślała, zła że jej myśli musiały zostać skierowane na tak przyziemny tor.

Wzięła sztućce na tacę, a kiedy podeszła z nimi do baru, okazało się, że nikt jej nie wołał w sprawie obiadu.

               – Przeszkadzam? – zapytał Tony, widząc że Alice przez niego całkiem znieruchomiała.


               – Nie… – wymamrotała speszona, wprost nie mogąc uwierzyć, że tu przyszedł.

Szybko otaksowała go wzrokiem. Miał na sobie czarny garnitur,  a w dłoni trzymał telefon komórkowy, który jeszcze świecił, jakby dopiero co skończył z niego rozmawiać. 

               – Ja… Dziękuję za kwiaty – powiedziała, wreszcie zdobywając się na nieśmiały uśmiech.

               – Cieszę się, że ci się podobały. 

Tony zbliżył się i oparł rękoma o blat.

               – Tak sobie pomyślałem, że… – zaczął, a Alice poczuła, że jej serce zaczęło pięciokrotnie szybciej pracować.

Czuła, że zaraz powie coś, co zwali ją z nóg i gdy tak patrzyła na niego, na jego niezwykły błysk w oczach, niespodziewanie do baru podszedł jakiś mężczyzna. 

Miał południowe rysy twarzy, spory nos i oczy tak ciemne, że mogłyby konkurować z barwami onyksu.

Tony urwał zdanie. Zaczął słuchać tego, co mówił mu poufnym tonem nieznajomy, a Alice, która stała za daleko by cokolwiek zrozumieć, mogła tylko obserwować, jak w oczach Tony’ego zachodziła zmiana. 

               – Nie…  – poprosiła błagalnie w myślach przeczuwając, że ich wspólna chwila zaraz się zakończy.

I tak też się stało.

               – Wybacz, Alice – powiedział Tony – Muszę iść.

Alice podążyła za nim wzrokiem, gorączkowo się zastanawiając, co chciał jej powiedzieć, gdy nagle dostrzegła leżącą na blacie komórkę.

               – Tony zostawił telefon… – pomyślała, biorąc go do ręki.

To było dziwne, ale gdy wyczuła na obudowie ślady ciepła po dłoni Tony’ego, przebiegła ją przyjemna fala. 

               – Oddam mu go przy najbliższej okazji – postanowiła, chowając telefon do kieszeni kamizelki.

Jednak kiedy minęła pierwsza godzina, a potem druga, trzecia i czwarta, a Tony wciąż się nie pojawiał, oddanie mu komórki stało się niemożliwe. Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, kiedy ów telefon zaczął dzwonić raz po raz, a Alice nie miała pojęcia co z nim zrobić. 

               – A jeśli to coś ważnego? – zaczęła się zastanawiać analizując, z jaką natarczywością ktoś próbował się dodzwonić.

I nagle ją olśniło. To była okazja, którą mogła wykorzystać. Miała szansę znów znaleźć się w zakazanym budynku, sam na sam w biurze Tony’ego… 

               – Pójdę do niego i oddam mu telefon – postanowiła – To doskonała wymówka, aby się z nim spotkać i och…! Może dowiem się, co chciał mi wtedy powiedzieć?
 
Plan wydawał się doskonały. Przecież Tony nie mógł być na nią zły za to, że przyniosła mu telefon, a przynajmniej nie bardziej, niż za pierwszym razem, gdy została przyłapana na podglądaniu i dostała kilka klapsów. 

Sama ta myśl znacząco podniosła jej temperaturę.

               – Robię sobie przerwę – rzuciła do znajdujących się za barem współpracowników. 

               – Ok – odpowiedziało kilka osób naraz.

Alice wyszła na zewnątrz i skierowała się w stronę magazynu. Była już w pół drogi, kiedy telefon znów zaczął dzwonić, a ona poczuła zalążek strachu.

               – Obym mu tylko nie przyniosła jakiś złych wieści… pomyślała.

Nim stanęła pod drzwiami budynku, dojrzała, że z daleka nadjeżdżał jakiś samochód. Zatrzymała się.

Granatowy sedan, który miał przyciemniane szyby, zaparkował tuż obok niej. Wysiadł z niego niewysoki, przeciętnie zbudowany mężczyzna w białej koszuli i ciemnych  spodniach od garnituru, który przez ułamek sekundy wydał się jej być tym samym człowiekiem, który wręczył jej kwiaty od Tony’ego. Ustawiła się do niego frontalnie, chcąc pokazać, że ma jakąś sprawę.

               – Co tak stoisz? – zapytał na przywitaniu mężczyzna.

               – Muszę coś przekazać panu Costello – odparła bardzo pewnie siebie, choć w głębi duszy cała drżała.

Mężczyzna zmierzył ją spojrzeniem od stop do głów, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał i choć z początku wydawał się być nieprzekonany, machnął do niej ręką.

               – Chodź, zaprowadzę cię.

Alice zrobiła krok w kierunku drzwi.

               – Nie, nie tędy – zaprotestował – Pójdziemy od tyłu.

Zastanowiła ją decyzja mężczyzny, ale kiedy ruszył, poszła za nim. W końcu, prowadził ją do Tony’ego.

Na tyłach budynku, były jeszcze jedne drzwi, takie same jak frontowe, aczkolwiek te wyglądały na dawno nie używane. Mężczyzna wyciągnął niewielki pęk kluczy i po otwarciu drzwi, wpuścił Alice do środka. Z nerwów, zacisnęła obie dłonie na telefonie.

W magazynie nie spotkała nikogo, ale za to usłyszała kilku ludzi, krzątających się gdzieś daleko. Echo było tu bardzo wyraźne, jak na ilość przedmiotów, które powinno je zagłuszyć.

Na górze, po pokonaniu schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie znajdował się gabinet Tony’ego, Alice nieco zwolniła kroku. Była przejęta i miała mętlik w głowie, w tej chwili samej nie wiedząc, czy to, że nie może oddychać, to wynik strachu, czy ekscytacji. Była już tak blisko… Zaraz spojrzy Tony’emu w oczy; zaraz on spojrzy w oczy jej…

Przeszła dalej, przez niewielki korytarz, a gdy stanęła tuż pod drzwiami biura poczuła, że jej serce łomocze, jak ptak uwięziony w klatce.

               – „Czy jeśli zbliżę się do tego ognia, to ogrzeję się przy nim, czy sparzę?” – wspomniała słowa, które wypowiedziała nad kwiatami.

Wtedy nie dostała odpowiedzi.

Obejrzała się na mężczyznę, stojącego tuż za nią.

               – Wchodź – ponaglił ją ruchem głowy.

Alice popchnęła drzwi. Zrobiła krok przed siebie, ale gdy się rozejrzała, nikogo tu nie było.

               – Gdzie…

Nie dokończyła pytania. Drzwi zamknęły się za nią, a mężczyzna złapał ją w pasie i przyciągnął do siebie. 

               – Ej!!! – wrzasnęła, szybko się wyrywając – Co pan robi?! 

Mężczyzna stał się jeszcze bardziej agresywny. W ułamku chwili złapał Alice za włosy, a kiedy jęknęła z bólu, cisnął ją na kanapę.
Lecąc, Alice strąciła ręką stojącą nieopodal lampę. Szkło z hukiem rozbiło się o podłogę. Mężczyzna zaatakował ponownie i tym razem położył się na Alice. Starała się go odepchnąć, zrzucić z siebie, ale jego ciężar był zbyt wielki. Krzyknęła: 

               – Zejdź ze mnie, albo zawołam tu wszystkich ludzi z dołu !

               – Nikt nie widział, że tu wchodzisz… – szepnął złowieszczo – …i nikt cię też nie usłyszy, dziwko…!

Jednym szarpnięciem, rozerwał jej wszystkie trzy guziki, które miała zapięte w kamizelce. Alice krzyknęła, a napastnik zakrył jej usta ręką. Drugą wsunął jej pod spódnicę, starając się wymacać bieliznę, którą mógłby zedrzeć. 

Alice zebrała w sobie całą siłę i całą odwagę i wykrzyczała: ”Nie!!!”, jednocześnie odpychając go od siebie. Oboje stoczyli się na podłogę, gdzie resztki mlecznego klosza zasypały panele.

Ich szarpanina przerodziła się w dziką walkę, w której wziął udział nawet telefon wciąż trzymany przez Alice.

Uderzyła nim przeciwnika w nos, na co ten oddał jej z płaskiej ręki, ale Alice zdążyła się zasłonić i trafił ją tylko w łokieć. Przed następnym ciosem również się obroniła, lecz kiedy dłonie napastnika dobrały się do jej piersi, nie zdołała go powstrzymać.
 
Tym razem mężczyzna naderwał jej bluzkę i odsłonił dekolt, aż do rąbka białego stanika. Alice zamknęła oczy, ale nie poddała się i wbiła paznokcie w skórę przeciwnika tak głęboko, że zaczął krwawić. Odtrącił jej rękę, a gdy w odwecie ścisnął ją za policzki, ona dalej się broniąc, zahaczyła kolanem o stolik i zrzuciła popielniczkę. 

Nagle rozległo się złowrogie cyknięcie, które nakazało im obojgu przestać się ruszać.

               – Zaraz rozpierdolę ci łeb, Marco, a potem wyślę twojego trupa do żony i powiem jej, że już nie musi się martwić rozwodem – powiedział niski, mocny głos.

Alice natychmiast go rozpoznała.

               – To Tony!

Napastnik bardzo powoli wstał, a do tyłu głowy miał przystawioną broń. Chciał coś powiedzieć, ale Tony zdzielił go kolbą z taką siłą, że padł na podłogę, wpierw zapluwając ją krwią. 

Alice w tym czasie była już bezpieczna, znajdując schronienie tuż przy sofie, o którą się oparła. 

Tony podniósł napastnika i rzucił nim w stronę drzwi.

               – Wynoś się! – krzyknął.

Mężczyzna raz jeszcze upadł, jednak już po krótkiej chwili zdołał się podnieść i teraz zarówno Alice jak i Tony obserwowali go, z jakim trudem przemierzał drogę do drzwi. 

               – Dzięki Bogu, że się pojawiłeś – wydyszała – Ten zboczeniec mnie totalnie zaskoczył!

               – Nic ci nie jest? – zapytał Tony, wciąż odprowadzając wzrokiem napastnika.

               – Nie… – powiedziała i na wszelki wypadek obejrzała się.

Mężczyzna w końcu zamknął za sobą drzwi, a kiedy to zrobił, Alice odczuła ogromną ulgę. Była na siebie wściekła, że dała się tak sponiewierać, ale na szczęście, uratował ją Tony. Spojrzała na niego.

               – Nieźle mu dowaliłeś – powiedziała – Przez chwilę myślałam, że już nie wstanie.

Tony wreszcie się do niej odwrócił, ale jego mina… wcale nie była przyjazna.

               – Mówiłem ci, żebyś tutaj nie przychodziła – podniósł głos.

Alice zamarła. Nie spodziewała się, że tak zareaguje. 

               – Ale… telefon…  – szepnęła, wyciągając do niego rękę.

Tony zbliżył się, ale nie po telefon, czego się domyśliła, gdy wziął go i odrzucił gdzieś w bok, nawet nie patrząc, gdzie poleciał. Stało się jasne, że obchodził go tyle, co nic. 

Gwałtownie podniósł Alice.

               – Czemu ty mnie do cholery nie słuchasz?! – krzyknął.

               – Twój telefon… On cały czas dzwonił… To mogło być coś ważnego… Chciałam go tylko przynieść…

Tony szarpnął nią mocno.

               – Mam uwierzyć, że przyszłaś tu z tak głupiego powodu?!

Te słowa strasznie ją zabolały.

               – Nie! Chciałam cię zobaczyć! – odkrzyknęła.

Tony zamarł i puścił ją, jakby mu nagle zabrakło sił.

               – Słucham...?

               – Chciałam cię… zobaczyć… – powiedziała ciszej.

Chyba nie wypadło jej to najlepiej, bo Tony przeszedł się parę kroków i nagle spojrzał na nią z jeszcze większym gniewem.

               – Zobaczyć? – powtórzył, robiąc krok w jej stronę, a ona zawtórowała mu krokiem w tył – A co ja ci mówiłem o przychodzeniu do magazynu? 

Alice, nie przestając się cofać, wydukała:

               – Ale… Tony…

               – Ostrzegałem cię, Alice. 

Kiedy jej wystraszony wzrok się zaszklił, Tony pochwycił ją i uniósł. Próbowała się wydostać z jego uścisku, lecz mimo starań, jakie w to włożyła, została przeniesiona na sofę i tam ułożona na podłokietniku. Wszystko działo się tak szybko…  Leżąc na brzuchu, Alice zamarła nie wiedząc, co dalej zrobi z nią Tony. 

Usłyszała, że rozpina pas. Przerażenie przetoczyło się prądem po całym jej ciele i szybko zsunęła się, by usiąść na podłodze i przywrzeć plecami do sofy. 

               – Poczekaj, proszę…!    krzyknęła, obserwując jak Tony wyciągał pas ze szlufek    Ja już więcej tu nie przyjdę… Nigdy, obiecuję, Tony… Ja… Chciałam cię tylko zobaczyć… – załamał jej się głos, podczas gdy Tony patrzył na nią i składał pas na pół.

Nie chciał z nią rozmawiać. Gdy ujął pewnie pas w dłoni, ponownie podniósł Alice i przełożył ją przez podłokietnik. 

Teraz już za nic nie chciała z nim być w jednym pokoju i ze wszystkich sił starała się uciec, lecz na niewiele to się zdało, gdy Tony docisnął ją w pasie. Wymierzył jej mocne uderzenie, po którym Alice pisnęła i szybko zakryła pośladki. 

               – Zabierz ręce – rozkazał rozgniewanym głosem.

               – Nie, proszę…! – zawołała, jeszcze bardziej się zasłaniając.

Tony, nie czekając dłużej, sam odsunął jej ręce, a kiedy to zrobił, natychmiast wyprowadził uderzenie. A potem następne i następne, nie za szybkie i dokładne. Bił ją pas za pasem, pas za pasem, aż Alice zaczęła się wić z krzykiem, co mu w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało, by ją utrzymać i karać dalej.

Jej oddech szalał, brała haust powietrza i zamierała z nim w ustach, by zaraz wykrzyczeć jakieś przeprosiny, albo błaganie, ale wtedy dostawała jeszcze mocniej.

Kiedy po kolejnej próbie wyproszenia łaski oberwała tak mocno, że trzask i jej krzyk równocześnie rozniosły się po pokoju, leżący na podłodze telefon znów zaczął dzwonić.

To wydarzenie uwolniło ją od silnych dłoni Tony’ego, który odszedł, by odebrać telefon. 

Alice w tym czasie opadła na kolana, próbując dojść do siebie. Była bliska płaczu, a na pośladkach czuła ślady, które piekły ją i paliły. 

Usłyszała, że Tony podjął rozmowę przez telefon i bardzo ostrożnie zerknęła na niego. Zdawał się jej już kompletnie nie zauważać, a nawet odszedł na kilka kroków, więc Alice podniosła się z trudem hamując swe łzy.

To był błąd. Tony właśnie wtedy, zakończył połączenie.

               – Pozwoliłem ci wstać? – zapytał.

Miał w oczach wciąż ten sam gniew, a Alice, jedynie co była w stanie teraz zrobić, to z przerażeniem opaść na sofę. Kiedy Tony podszedł, obronnie  wcisnęła się w jej kąt, co w niczym jej nie pomogło, bo znów została przełożona przez podłokietnik, tym razem przez drugi, gdzie jej kolana spoczęły na sofie, a dłonie spotkały się z podłogą. 

Nie zdążyła w żaden sposób zareagować, gdy Tony podniósł jej spódnicę, a ją samą przytrzymał. Będąc chronioną tylko przez skąpą bieliznę, poczuła o wiele dotkliwszy ból, gdy pas ją znów uderzył. Szarpnęła się i spróbowała uciec - gdziekolwiek i jakkolwiek -, lecz kiedy kolejny pas jej udowodnił, że nic już nie zależało od niej, poddała się z łzami płynącymi po policzkach.

Jej ciało wzdrygało się pod wpływem następnych uderzeń i tylko wstrzymanie oddechu uchroniło ją przed błaganiem, którego Tony nie chciał słuchać.

Jednak już po kolejnych dwóch pasach, ból stał się tak okrutny, że jej ciało niespodziewanie zaczęło drżeć. Musiała znów zacząć oddychać, a przez to, nie zdusiła szlochnięcia. 

Poczuła następny pas i to właśnie on doprowadził ją do głośnego i niepowstrzymanego płaczu. Nic się już nie liczyło, ani wstyd, ani gniew Tony’ego - Alice płakała tak, jak wymuszał to na niej ból.

Wtedy Tony… opuścił rękę. Odrzucił z gniewem pas, którego wielka sprzączka odbiła się z brzdęknięciem od stolika, a potem poprawił jej spódnicę.

Posadził Alice na sofie i widać było, że nie umiał pozostać obojętnym na jej szloch. Usiadł obok niej. 

Była tak zapłakana, iż nawet to, że lanie dobiegło końca, nie spowodowało, że się uspokoiła. Trzęsła się, kuliła, a łzy zatykały ją ilekroć próbowała wziąć głębszy wdech.

Tony spojrzał na nią ciężko.

               – Alice… – przemówił bardzo zgaszonym głosem.

Nie zareagowała, zdając się być całkowicie pogrążoną w swojej rozpaczy.

Tony delikatnie dotknął jej włosów, a Alice zrobiła coś nieoczekiwanego: odtrąciła jego rękę. 

Wybiegła z pokoju…

Na korytarzu wpadła do pierwszych drzwi, które były otwarte. Zamknęła się, jak się okazało w łazience i dopiero tam, dała upust swoim emocjom.

Targał nią żal i ogromne poczucie krzywdy, upokorzenie i potworne cierpienie, którego doświadczała przy każdym ruchu. Nie… Nie była przygotowana na tak wielki ból… Pośladki piekły ją i paliły, bez przerwy pulsowały, szczypiąc i rwąc jej skórę na kawałki.

Płacząc, opadła na podłogę.

Nie miała pojęcia, jak długo trwała w takim stanie, lecz po pewnym czasie, jakaś nieznana siła rozkazała jej wstać. 

Podciągnęła spódnicę i podeszła do lustra, by zobaczyć, jak wyglądały jej pośladki. Były czerwone, a na tle reszty ciała odznaczały się, jak wiśniowa plama na białej ścianie.

               –  „Czy jeśli zbliżę się do tego ognia, to ogrzeję się przy nim, czy sparzę?” – zapytało echo w jej głowie.

Nie wiele myśląc, dotknęła swoich pośladków. Były ciepłe i przyjemnie ogrzewały jej dłoń. Najgorszy ból już przeminął i teraz mogła je nawet pomasować.

Nagle sobie uświadomiła, że przecież tego właśnie chciała. Tej czerwieni, tej gorączki, tej pogoni w sercu…

Jak uderzenie potężnej fali, jej oddech i spojrzenie zostały nacechowane przez wszechogarniające pragnienie. Domagało się wyzwolenia, władzy i to w każdej sekundzie swego istnienia.

Z mocno bijącym sercem, opuściła łazienkę. Jej twarz była jeszcze cała mokra od łez, tak samo jak oczy, które odbijały każdy napotkany refleks światła.

Powoli weszła do gabinetu. W ciszy niczym niezmąconej, przemierzyła kilka kroków i odszukała wzrokiem Tony’ego. Nie ruszył się z miejsca. Czekał na nią. Wyciągnął rękę, a ona podbiegła, by jak najszybciej się w niego wtulić. Gdy dotarła, Tony objął ją całą i tym razem, to jemu wypłakała wszystkie swoje łzy. Odnalazła ulgę i wyciszenie, bezpieczeństwo, zapewniane przez gładzącą ją po głowie dłoń. Wszystko ustało, cały ból i smutek odeszły w zapomnienie. 

W pewnym momencie, jej usta znalazły się przy jego i gdy Tony odpowiedział na jej wezwanie, jego dotyk pełen przyjacielskiego ciepła, zaczął się przeradzać w dotyk kochanka.

Gwałtownie wziął Alice na ręce.

               –  Jesteś moja – szepnął.

... 

13 komentarzy:

  1. Zachęcam wszystkich do komentowania, oceniania i krytykowania postów, czy to anonimowo czy z nickiem :) Po to jest ten blog. Piszcie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie nie mogę się doczekać następnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne ! Czytałam z zapartym tchem. Nie mogę się doczekać kolejnych części. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli mam coś koniecznie skrytykować, to popraw "emocją" na "emocjom", wtedy nie będzie już czego czepiać. Opowiadanie rozwinęło się w dobrym kierunku, tzn. pas spotkał się z pupą dziewczyny, co usprawiedliwiło dopisek przy tytule "Opowiadanie o laniu" :) Czekam z ciekawością na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Poprawka wprowadzona - dzięki za zwrócenie uwagi ;-) W tym opowiadaniu bardzo mi zależało na zbudowaniu otoczki/klimatu wokół lania, a także chciałam zbliżyć do siebie bohaterów, zanim dojdzie do lania. Wiele osób czekało na punkt kulminacyjny i mam nadzieję, że podsumowując całe opowiadanie, udało mi się zachować równowagę między otoczką, a samym aktem lania. Jeśli nie, jeśli przynudzałam, to piszcie o tym śmiało. :-D Nikt inny nie ocenia moich opowiadań.

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie sobie - mnie nie wciągnęła ta seria - ale poczekam na rozwój wypadków. Trzeba jednak przyznać, że coś innego niż zwykle czyli przewinienie ---> wywołanie do gabinetu itp.-----> kara.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za opinię :) Ciągle się staram, aby wymyślać tematy, które nie są oklepane - dosłownie i w przenośni :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy będzie kolejna część?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracuję nad nią, ale niestety, nie umiem określić kiedy skończę. Staram się, naprawdę ;)

      Usuń
  9. Zdecydowanie Casino Royal podoba mi się najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Głupia leciała za nim z tym telefonem. Ja bym odłożyła na bok i kogoś do niego wysłała, by go poinformował, że zostawił telefon, albo poczekała aż sam się wróci. Alice zachowała się jak piesek co bawi się w "aport-przynieś" xD
    Nic dziwnego, że on ją nie do końca szanuje, bo jakby szanował i bił, to jeszcze pół biedy, ale on w ogóle nie pozwala jej na samodzielne myślenie, które różni się od jego myślenia. Nie szanuje jej jednak na jej własne życzenie, bo sama się płaszczy przy jego kolankach, jakby był bezbłędnym Bogiem. Ja rozumiem, że oną ją podnieca, fascynuje i pociąga, ale nawet ja, gdy do kogoś odczuwam takie trzy uczucia, to i tak chwilami myślę o nim źle, dostrzegam jego wady, a Alice? Zapatrzona w Antoniego jak ciele w malowane wrociska.

    http://takamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. The best slots machines in Las Vegas, NV | DRMCD
    Top slots machines in 다파벳 Las Vegas, 아산 출장안마 NV · Las Vegas. Las Vegas, NV 양산 출장안마 · Vegas, NV 여수 출장안마 · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, NV · Vegas, 나주 출장샵 NV

    OdpowiedzUsuń