Casino Royal
Rozdział IX
Tony utkwił spojrzenie
na stoliku. Był spokojny, zamyślony, a Alice nie wiedząc, co teraz się stanie, zaczęła
szybciej i płycej oddychać.
– Znalazłaś moją broń… – powtórzył – I? Przestraszyłaś się? – próbował
zgadnąć.
– Nic o tobie nie wiem.
– Wiesz dużo, Alice. Nawet więcej niż powinnaś – odparł wymownym tonem.
Zrozumiała, że chodziło
mu o magazyn i o rzeczy z nim związane.
– Nie – zaprzeczyła głową – To co wiem, tyczy się ciebie, ale nie jest o
tobie.
Tony przypatrzył się
jej.
– A co byś chciała wiedzieć? – zapytał.
Alice spojrzała w bok.
To, co chciała wiedzieć, klasyfikowało się pod wszystko, ale było jedno
pytanie, jedno wyjątkowo niebezpieczne pytanie, które chciała mu zadać.
– Czy zabiłeś kogoś? – odezwała się cicho.
Teraz to Tony spojrzał
w bok i widać było, że to pytanie cholernie mu się nie spodobało. Jednak odpowiedział
jej.
– Nie. Ja nie zabijam ludzi. Potrzebuję ich żywych, a martwi są
bezużyteczni.
Alice poczuła ulgę. Fakt,
że powiedział to w sposób, przez który poczuła ciarki, ale i tak dostała
odpowiedź, na którą liczyła. Bała się, że powie inaczej, a wtedy… nie miałaby
pojęcia, co dalej.
– Przepraszam. Musiałam o to zapytać…
– Może i tak, ale moment wybrałaś co najmniej nieodpowiedni – mruknął.
– Słucham…?
Tony westchnął i oparł
głowę na ręce.
– Myślisz, że gdybym był zabójcą, to powiedziałbym ci o tym?
Alice znieruchomiała.
– Nie… – szepnęła.
– A jednak stoisz tu przede mną w samym ręczniku, naga, bezbronna i pytasz
o bardzo niebezpieczne rzeczy... Czy to rozsądne, Alice? – zagadnął.
Alice, z mocno bijącym
sercem, zacisnęła palce na ręczniku. Bała się jego słów i tego, z jakim chłodem
je wypowiedział, gdy nagle zmrużyła oczy i z wielkim poirytowaniem przetarła
twarz. Zorientowała się, że Tony najzwyczajniej w świecie zażartował sobie z
niej, a ona dała mu się podpuścić. Z pretensjami, założyła ręce na krzyż.
– A niby kiedy miałam o to zapytać?
– Może przy obiedzie, w restauracji? – odparł, nie kryjąc rozbawienia – Wśród tłumu
ludzi miałabyś większe szanse na wypadek gdybym jednak okazał się zabójcą.
– Jeśli mam jakieś szanse, to są takie same tu, jak i w restauracji.
Tony aż odchylił głowę
z zaskoczenia.
– Taka jesteś pewna siebie? – zapytał.
– Jestem… ale nie siebie.
Spojrzała mu prosto w
oczy, a Tony uśmiechnął się.
– Chodź – poprosił, wysuwając do niej rękę.
Alice podała mu dłoń. Została
poprowadzona na kanapę, by usiadła obok niego i kiedy już zajęła miejsce, Tony
objął ją ramieniem.
– Noszę broń dla bezpieczeństwa – wytłumaczył – Spotykam się z wieloma
ludźmi i lepiej, abym był przygotowany na różne niespodzianki.
– A… Co dokładnie robisz? – podpytała.
– O tym nie będziemy rozmawiać – uciął spokojnie – Moja praca to ostatnia
rzecz, która powinna cię interesować.
Cóż, akurat tak się
składało, że jego praca znajdowała się na pierwszym miejscu w dociekaniach
Alice. Trudno jej było się pogodzić z myślą, że Tony nigdy jej nie powie, czym
się zajmuje, ale takie tajemnice zawsze lubiły objawiać się same zwłaszcza,
jeśli wystarczająco długo i uparcie się im w tym pomagało.
– Masz jeszcze jakieś pytania? – zapytał nieoczekiwanie Tony.
Alice zastanowiła się.
– Co do mnie czujesz? – spytała i z nerwów zaczęła przeplatać palce.
Obawiała się, że nie
usłyszy odpowiedzi, która pokrywałaby się z tym, co ona czuła do niego. Nie
miała już jednak szans na wycofanie się z pytania - kości zostały rzucone.
– Pokażę ci – odpowiedział Tony.
Przejechał dłonią po
jej kolanie, powoli zbliżając się do ud.
– Pożądanie…? Tylko pożądanie…? –
przeleciała jej przez głowę zawiedziona myśl.
Nagle jego ręka minęła
uda i zatrzymała się na dłoniach Alice. Wstrzymała wdech. Tony delikatnie
ścisnął ją za palce, by przestała się nimi bawić, a kiedy Alice spojrzała na
niego, pocałował ją w usta tak namiętnie i tak czule, że nie musiała się już dłużej
domyślać, co do niej czuł. Odwzajemniła pocałunek, przenosząc się na kolana
Tony’ego, gdzie usiadła i objęła go udami. Ręcznik sam zsunął się jej z ciała i
opadł na podłogę, a nawet gdyby tak się nie stało, to i tak prędko by tam
trafił, bo Tony zaczął ją dotykać i pieścić po całym ciele, aż jego ręka
skupiła się na punkcie, który odsłoniła, gdy usiadła z mocno rozszerzonymi
udami. Dalej poszło już szybko. Tony rozpiął zamek w spodniach, zaś Alice chwyciła
go za krawat, próbując go rozsupłać. Oboje byli niecierpliwi i nie kryli tego
przed sobą, bo dążyli do tego, czego pragnęli razem...
...
Następna część będzie dłuższa - musiałam rozbić rozdział, nad którym pracuję na dwie części, ponieważ jeszcze go nie skończyłam. Jak pisałam w innym poście, mam nadzieję, że opublikuję kontynuację w przeciągu 10 dni :) A w niej będzie się duuużo działo, tak więc zapraszam do śledzenia bloga ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za kolejną część. Czytałam sporo opowiadań o tej tematyce, jednak Twoje bez wątpienia są najlepsze. :) Nie mogę się doczekać kolejnej części.
OdpowiedzUsuńPaulina :)
Aż chce się powiedzieć PISZ WIĘCEJ! :)
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Właśnie piję kolejną kawę i piszę, piszę, piszę :D Wasze wsparcie bardzo wiele dla mnie znaczy i dziękuję, że bierzecie udział w życiu tego bloga ;)
OdpowiedzUsuńDo cierpliwych to on nie należy. Z jednej strony surowy, nie znoszący sprzeciwu, z drugiej strony kochany i troskliwy. Co on do niej czuje? On może sam jeszcze nie wie, skoro nie umie jej tego wytłumaczyć. Nie znają sie jeszcze długo,więc chyba mają czas na wyznania. Alice na pewno nauczyła się tego,że lepiej mu sie nie sprzeciwiać. Ale skoro on twierdzi,że Alice jest jego to powinien jej trochę o sobie opowiedzieć . Czekam co wydarzy się dalej.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ja tego nie rozumiem, dlaczego ona nie może mu się sprzeciwić. Oczywiście nie chodzi o głupie i dziecinne tupnięcie nóżką i "nie bo nie" jakby miała trzy i pół roczku, ale już chyba na argumenty powinni móc powalczyć i on powinien docenić jej intelekt, itd, a on nie, on woli mieć bezwiedną kukiełkę na każde swoje skinienie - taką suczkę na pańskiej smyczy, gdzie oczywiście on jest panem.
UsuńOn ma szczęście, że trafił na słabą kobietę i niezmiernie mnie ciekawi, co by było gdyby trafił na silniejszą, bardziej sprytną, z większą pewnością siebie, a nie na taką... mimozę jaką jest Alka.
http://takamilosc.blogspot.com/